Uuu, tu widzę trzeba wg jakiegoś schematu pisać o sobie... no to info "permanentne". Przez x lat trenowałem przeróżne sporty walki, ostatnie latka spędziłem całkowicie zakopany przed komputerem, jak przystało na grzecznego admina. Parę lat bez wychodzenia na słońce, na diecie czipsy + cola, dodatkowo za szafką koło okna wyrósł grzyb na który miałem, jak się okazało, bardzo silną alergię. Skończyło się dość poważnym załamaniem zdrowia, m.in. początki astmy, niedoczynność tarczycy, wycieńczenie organizmu - jak zawsze przy alergii. Poskładałem nieco zdrowie do kupy, jakoś pół roku temu postanowiłem wrócić do formy. Swoje lata już mam (34), więc sporty walki raczej odpadają - wybór padł na bieganie.
Yyyy... info aktualne? Stan zdrowia po chorobie i latach śleczenia nad kodem komputerowym zostawiły po sobie spustoszenie :D Jak zaczynałem biegać, nie byłem w stanie kilometra pokonać bez zadyszki, do tego bardzo wolnym tempem. Po 3 miesiącach już biegałem na treningach półmaratony poniżej 2 godzin. Stan na jesieni - przy tętnie 78% kilometr pokonywałem w około 6 minut (dla tych co nie wiedzą, tętno 78% to nie jest w zasadzie bieg tylko taki trucht, można nim śmigać i 100 km). Czas na kilometr - 3 minuty 30 sekund.
Jest zima, więc biegać nie bardzo jest gdzie i jak - chyba, że ktoś chce zaryzykować zapalenie oskrzeli. Dla mnie szaleństwo biegania skończyło się solidnym przetrenowaniem, nie wykazałem się inteligencją i trenowałem dalej pomimo wyraźnego sygnału żeby przestać - efektem był najpierw spadek hematokrytu poniżej 40, potem silne przeziębienie, pierwsze od chyba 7 lat. Skoro nie biegam, po co piszę? Ano postanowiłem wzmocnić pozostałe mięśnie w organizmie, kupiłem na allegro 2 regulowane hantle po 15 kg i robię trening "na masę" :P Efekty pierwsze już są, po niecałych 2 miesiącach machania żelastwem i baaaardzo obfitych posiłków waga skoczyła z ~64kg do ~70 kg, sylwetka w lustrze mocno się poprawiła, hematokryt ładnie powędrował powyżej 48 (a jeszcze cała hemoglobina się nie unormowała).
Sporo będzie w dzienniku informacji z pogranicza medycyny, jako że mocno się ową szlachetną nauką interesuję - musiałem, po pół roku biegania po lekarzach i wydaniu ponad 1000 zł na różne badania i leki polecane i przepisywane przez nich, bez żadnej poprawy zdrowia, musiałem się podstaw medycyny po prostu nauczyć. Efekt - w kilka tygodni trafie zdiagnozowałem co mi dolega, potwierdziłem odpowiednimi testami i po prostu wyleczyłem :D
Co jeszcze.... podam może wymiary sprzed 2 miesięcy, zanim złapałem się za żelazo:
łydka - 33,5
udo - 50.5
lewy biceps - 28,5
klata 95/101 (cholera wie, czy dobrze mierzę)
talia 82
szyja 38
waga ~64 kg, %bf 6-7, wzrost 179 cm
Dieta
Jestem wegetarianinem który odrzuca również wszelkiego rodzaju nabiał (wszystko, co ma coś wspólnego z mlekiem), najchętniej odrzuciłbym też jajka, ale po prostu nie ma w kraju odpowiednio taniego białka roślinnego które jest równie tanie i równie łatwo się je przygotowuje, dlatego też 2-3 jajka dziennie ładuję do jadłospisu.
Moja dieta jest niemal kompletnie pozbawiona tłuszczu, jest go tyle ile występuje naturalnie w produktach - nie używam ani masła, ani oleju. Wyjątek robię dla produktów bogatych w wielonienasycone kwasy tłuszczowe - słynne omega 3 i omega 6, np teraz zamówiłem sobie za 30 zł buteleczkę oleju bogatego w jeden z nich. Podstawa mojej diety to surowe warzywa i owoce. Przez całe życie byłem niejadkiem, teraz zmuszam się do jedzenia - staram się dziennie "wyciągnąć" ponad 3000 kcal i do 100 gram białka. Jak zacznę znowu biegać, zapewne zwiększę kalorie powyżej 5000 kcal.
Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!