z 2 dni:
Najpierw kolana poprosiły mnie o dzień przerwy, potem postanowiłem przestawić zegar biologiczny i kilka dni wolałem nie biegać - z racji mojej "pracy" często siedzę po nocach przed kompem, w efekcie po jakimś czasie orientuję się, ze kładę się spać o 10 rano a wstaję po 18tej. Potem badania - to, czego się spodziewałem, organizm dalej zawalony żelazem po samą szyję, ale nie aż tak tragicznie jak ostatnio - w zasadzie prawie wszystkie wskaźniki są już w normie. Tyle, że dalej trenuję z połową wydolności wątroby, a to ona odpowiada za spory procent przemian energetycznych w czasie biegu
Muszę się tego żelastwa pozbyć, chyba połączę przyjemne z pożytecznym - oddam honorowo krew. Jeszcze parę dni muszę poczekać, jakieś paskudztwo mnie ścięło pod koniec tej przerwy - ni to alergia, ni to zapalenie gardła, ciężko wyczuć co to. Na pyłki reaguję oprócz kataru bólem gardła i lekką gorączką, nigdy nie odróżniam tych 2 rzeczy. Na wszelki wypadek, jakby to było jednak przeziębienie, odczekam.
---
Przerwa dała się we znaki,
spadek formy - wczoraj rozgrzewkowo parę okrążeń wokół boiska za domem na zasadzie km powoli, km szybko. Dziś wybieg do lasu, tempo 5'20'', ostatnio jak skoczyła forma schodziło poniżej 5. Czuję, że coś mnie jeszcze wgniata w ziemię, ale 20 sekund znowu zgubić, tak się nie godzi :D