Wiek: 22 lata
Waga: 63 kg(zaczynałam od 80 kg)
Wzrost: 158 cm
Obwód w biuście: 93 cm
Obwód pod biustem: 85 cm
Obwód ramienia: 28,5 cm
Talia w najwęższym miejscu: 79 cm
Obwód nad pępkiem: 83,5 cm
Obwód bioder: 101 cm
Obwód uda: 60 cm
Obwód łydki: 36,5 cm.
W którym miejscu najszybciej tyjesz: Biodra, uda, pośladki.
W którym miejscu najszycbiej chudniesz: Ramiona, brzuch, piersi.
Uprawiany sport lub inne formy aktywności: Co drudzi dzień jestem na siłowni, robię trening całego ciała.
K. piersiowa: pompki+ rozpiętki(3 serie/ 10-15 powtórzeń)
Plecy: wiosłowanie ze sztangą( nachwyt i podchwyt na przemian) + wiosłowanie(chyba tak to się nazywa) hantlami. ( 3s/ 10-15 p)
Brzuch: 2 minuty na ławce skośnej dla rozruszania się, a potem 3 minutowy killer ab workout, czyli crunches i rowerki na zamianę.
Biceps: unoszenie sztangi (3s/10-15p)
Triceps: francuskie z hantlami na leżąco 3s/10-15p)
Barki: To zależy, czasem odpuszczam. Ale najczęściej Robie to co on w 1:20, nie wiem jak to ćwiczenie sie nazywa. Oczywiście z mniejszym ciężarem.
Nogi: przysiady i wykroki ze sztangą. Na koniec lub na poczatek tego wszystkiego 20 minut kardio, czyli rower akurat teraz.
Co lubisz jeść na śniadanie: Przeważnie serek wiejski, owsianka i kromka chleba z jakąś chudą wędliną.
Na obiad: kurczak lub ryba duszona z warzywami, do tego ryż lub kasza.
Przekąska: jabłko lub jakiś owoc, jogurt.
Ograniczenia żywieniowe: nie mam
Stan zdrowia: dobry.
Preferowane formy aktywności: Jak wyżej, siłowe plus kardio.
Wcześniej nie stosowałam żadnych preparatów wspomagających i suplementów.
Moje odchudzanie zaczęło się jakoś w sierpniu zeszłego roku. Narzeczony mnie pożegnał po 4 latach i się bidna załamałam. Była deprecha, nie jadła prawie nic. Weszłam sobie na wagę.... Jakoś po 3 tygodniach, jak się już trochę zebrałam do kupy i nie uwierzyłam... Schudło mi się jakieś 10 kg. Doszłam wtedy do wniosku, że warto iśc za ciosem, bo chciałam schudnąc już od dłuższego czasu, ale z facetem mi było za dobrze. Zaczęłam więc ćwiczyć. Teraz jak na to patrze przez pryzmat czasu- to było troszke nieudolne :) Bo nie wiedziałam co z czym i dlaczego. Później wychodziło co raz lepiej. Ale mimo tego ćwiczenia miałam straszne nawyki żywieniowe- myślenie typowej baby: Jak ćwicze- po treningu nie jem, bo nie po to tyrałam, żeby znowu nadrobic kalorie. W połowie listopada coś mi się uroiło w durnym łbie, że jak jem mniej niż kiedys i żyje, to mogę jeść jeszcze mniej i tez dam rade jakoś. I wtedy powoli, acz konsekwentnie zaczęła się jazda. prawie nic nie jadłam, ćwiczyłam jak porypana, ledwo sie trzymałam na nogach i generalnie- miałam anorektyczny tok myslenia. wtedy miałam już na koncie minus 15 kg. I stało w miejscu. W międzyczasie... Zeszłam sie z facetem, który 'bawi się' w siłownie już jakiś czas. I gdyby on nie zauważył, że coś jest nie halo ze mną i moim jedzeniem, to nie wiem co by było. W każdym razie - od stycznia zaczęłam chodzić na siłownie, jeśc w miarę normalnie i ćwiczyć regularnie i konsekwentnie. I tak do tej pory. Oczywiście bałam sie jak cholera, że jak zaczne znowu jeść( jak to brzmi, o bosz...) to przytyje. Ale okazało się, że przy tym jak ćwiczyłam, po 2 miesiącach na wadze było o 7 kg mniej, poza tym moja sylwetka się troche polepszyła. Boczki trochę zniknęły itp. I tak jest do tej pory.