Mam 21 lat, studiuje w Szczytnie w Wyzszej Szkole Policji na kierunku Administracja ze specjalizacja: bezpieczenstwo i porządek publiczny. Aktualnie jestem już na 6 semestrze i proboje napisac pracje licencjacka heh ;)
To zaczynamy: jakos 4-5 lat temu zaczalem chodzic na silownie... Po 3 miesiacach pobytu na silowni, bardzo amatorskiej, bez zadnych uzywek itd. Odczulem cos dziwnego w klatce piersiowej... Siedzialem, ogladalem telewizje i nagle serducho inaczej mi zabilo, inaczej niż zwykle, tak ze wywolalo u mnie to momentalny lęk, niepokoj, ale tez pobudzenie psychoruchowe. Postanowilem się przejsc na spacer ale serducho co jakis czas znowu dziwnie zabilo (w medycynie to chyba kolotanie serca). Nie robilo mi się slabo, nie miałem zawrotow glowy, po prostu bardzo mnie to irytowalo, te kolatania. Zaczalem czytac fora medyczne o tym no i zaczely się dolegliwosci. Odczuwalem już chyba wszystko. Kolatania serca pojedyncze i wielokrotne, uczucia dusznosci, pieczenia zamostkowego, splyconego oddechu, rozpierania klatki piersiowej, oraz jej zgniatania... Miałem problemy ze snem, nie spalem cale noce, oblewal mnie pot z kazdym kolataniem serca lub innym niemiarowym uderzeniem. Codziennie budzilem się i czulem jakbym miał kawal olowiu zamiast serca, potem jakies uczucia napiecia w klatce po czym mialoby nastapic potkniecie serca itd. Stawalo się to przy pochylaniu itd... Przeszukalem tysiace forow medycznych i dopisal sobie rozne rzeczy: zawal, zatory, miazdzyca, niewydolnosc serca, wady zastawek itd. W czasie tych okropnych dolegliwosci rozniez szybko się meczylem itd.
Miałem dosyc, byłem u 4 lekarzy I kontatku, wszyscy mowili mi: jestes zbyt nerwowy nic Ci nie będzie i przepisywali melise... Dolegliwosci nie ustepowaly. Zaczalem chodzic na EKG, czyta je kardiolog, powiedzial ze mam serducho zdrowe. Rodzice już byli wsciekli na mnie - ze wymyslam itd. Ale ja nadal czulem to wszystko. Postanowili mnie wyslac na oddzial Kardiologiczny - przebylem tam 4 dni. Miałem badane cisnienia, byłem pod obserwacja kardiologa, zalozyl mi holter - zapis z 24godzin nic zlego ani niepokojacego nie wykazal. Kardiolog powiedzial moim rodzicom ze zabieram miejsce dla chorych pacjentow, zalecil także spozywanie magnezu.
Wrcoilem do domu ale pobyt w szpitalu nie uspokoil mnie. Dolegliwosci nadal mi towarzyszyly... Rodzice mieli mnie dosyc, ale wyslali ostatni raz do prywatnego kardiologa na USG serducha. Pani zbadala mnie, w czasie badania nawet czulem pieczenie za mostkiem. Nic jednak nie wykryla doktorka, nawet powiedziala ile mam przepustowosci tetnic itd. Wszystko było w jak najlepszym porzadku! Rodzice zaplacili za wicyte 120zl, Pani Kardiolog kazala nawet udac się do psychologa oraz zazywac ten magnez. Wrocilem do domu dolegliwosci nadal mi towarzyszyly, ale w ciagu kazxdego kolejnego dnia malaly i malaly... az w koncu miałem spokoj z nimi przez jakis okres 1-2 lat, nie pamietam dokladnie az do jesieni roku 2007. Znowu poczulem to przedziwne uderzenie i zaczela się jazda taka jak na poczatku, dyskomforty itd... ale dolegliwosci nie były już tak ostre, dawaly mi zyc nawet. Wszystko popsulo się jakis miesiac temu, przed lutym. Zachorowalem na grype a potem na grype zoloadkowa, lezalem 2 tygodnie na lozku jak roslinka i odwonilem się. Po chorobie jak lewo stanalem na nogi zaczela się sesja egzaminacyjna i zaczely się dolegilowsci takie jak na poczatku opisalem...z dnia na dzien coraz gorzej. Myslalem ze silowani mi pomoze zapomnoac, pozwalala na ta godzinke cwiczen, wiecej nie Sesje ukonczylem pomyslnie i wrocilem do domu na ferie lecz każdy dzien był coraz gorszy az pewnego dnia dostalem... nawet nie wiem co to było... nierytmiczne uderzenia serca. Bardzo dziwne i niepokojace... pojechalem do szpitala na izbe przyjec, podali mi lek uspokajajacy oraz korplowke z elektrolitami. Zrobili badania krwi, moczu, tarczycy i ekg 3 razy i zalecili isc do lekarza. Nawet jak tam lezalem to miałem te dziwne szybkie skurcze serducha ale lekarz nie zwrocil uwagi na to. To poszedlem z wszystkimi badaniami, nastepny lekarz obejrzal to co mu dalem i pwoiedzial ze srce mam zdrowe. Przepisal jakas chemie na serducho ale nie biore tego, zalezil także jedzenie magnezu, witamin oraz dal kropelki uspokajajace... czuje się jak wariat. Pytalem czy może jakies USG albo ECHO serca to on ze niepotrzebne Była u mnie dzis na weekend dziewczyna i było super. Może cos tam poczulem zlego ale nie przejmowalem się nawet, byłem nia zajety. Teraz odjechala i ogladalem telewizje i nagle serducho inaczej zabilo, zpauziowalo na chwile i uderzylo tak mega mocno. Wpadlem w panike od nowa itd., zaczalem szalec teraz jak pisze odczuwam lekki dyskomfort. Wynajmuje mieszkanie sam i boje się mieszkac tu samotnie. Ciagle mysle o moim sercu ze może inaczej zabic i ja zaczne panikowac. Boje się smierci... boje się naglej smierci... tyle o tym naczytalem się... i nie wierze ze mam jakies niedobory elektrolitow czy magnezu, nie wierze lekarzom pomozcie mi proszę.
Pisalem o tej silowni, egzaminach i chorobie bo jednak to sa czynniki, które zaburzaja nam elektrolity,a podobno te tez sa odpowiedzialne za prace serca - może cos w tym jest?? No i niedobor magnezu może powodowac takie objawy jak te moje, łacznie z zaburzeniami nerwicowymi. Klucia w okolicach serca tez czuje czasami.
Co mi radzicie?? Isc znowu na kosztowne badania?? A może zaczac myslec optymistycznie i posluchac się lekarzy - uzupelnic niedobory mineralow i zobaczyc czy przejdzie??
Dodam ze mam 21 lat, nie mam zadnych wad serca czy czegos by już dawno mi je wykryli... jestem zestresowana osboa i przejmujaca się wszystkim. Nie mam zadnych nalogow, nie pale niczego, pije bardzo malo, okazjonalnie... Na silowni nie bralem nigdy zadnych sterydow. Ja nwet nie wypilem w zyciu jednej mocnej kawy a takie cuda się ze mna dzieja, pomozcie proszę