Rozumiem, że prohormonami nazywamy tu te amerykańskie, zwane potocznie diolami - androstendiol i.t.p.?
Wszystko to są steroidy anaboliczno-androgenne, ta sama grupa substancji,co teściu i mietek. Uznanie ich za
suplementy odżywcze przez FDA (amerykański legislator) to kuriosum, warte nagrody antynobla.
Zastosowane doustnie sterydy są szybko dezaktywowane w wątrobie, dla tego, albo podaje się je w zastrzykach, albo wprowadza do cząsteczki rodniki, np. metylowe, które hamują ich rozpad w wątrobie. Dla tego, teścia trzeba brać w strzłach a mitka (metylowany testosteron) można doustnie, w dawkach kilkumiligramowych. Watrobę można oszukać przyjmując bardzo wysoką dawkę sterydu (kilkaset mg), gdyż wtedy wyczerpie się zapas enzymów rozkładających sterydy. Dla tego, diole oferowane są w kilkusetmiligramowych dawkach. Jednak, przy tak dużych dawkach, dochodzi do znacznego nasilenia przekształcania dioli w ich pochodne steroidowe. Powastaje tu, oczywiście, Nasz kochany testosteron, ale, obok niego, równie dużo niekochanego estradiolu (ginekomastia, zatrzymanie wody w tkance podskórnej i w okolicach stawów) oraz szkodliwego DHT (pryszcze, łysina, przerost i rak prostaty). Mądrzejsi producnci kojarzą diole z blokerami enzymów przekształcających diole w związki szkodliwe - aromatazy i alfareduktazy - z chryzyną, indolami i tribulusem. Te preparaty są bezpieczniejsze. Co do konkretnego dawkowania dioli nie mogę doradzać, tak, jak nie mogę doradzać w sprawie dawkowania sterydów - względy etyczne i prawne.
S. Ambroziak