Dawid "Cygan" Kostecki z Hammer Knockout Promotions przegrał z Rachidem Kanfouahem walkę o mistrzostwo świata wagi półciężkiej organizacji IBC. Do szóstej rundy prowadził zdecydowanie na punkty. Potem stracił kontrolę nad walką i w dziewiątej rundzie wylądował na deskach.
Marek Kruczek: - Od pierwszej porażki w Twojej karierze zawodowej minęły dwie doby. Jak na chłodno oceniasz swój występ w krośnieńskim ringu?
Dawid Kostecki: - Przegrałem na własne życzenie. Nie zdarzyło mi się to jeszcze nigdy więc teraz już wiem jak czuje się sportowiec po niespodziewanej porażce. Jak oceniam walkę? Popełniłem kilka grzechów, a najważniejszy to nonszalancja. Mam nauczkę na przyszłość.
Podniesiesz się?
- Co za pytanie. To prawda, że leżałem na deskach, ale to nie oznacza, że Kanfouach złamał mnie psychicznie. Nic podobnego. Dostałem lekcję i mam zamiar wyciągnąć z niej wnioski budujące. Destrukcji nie będzie. Boks i cały sport jest taki, że nie zawsze jest się górą. Sztuka polega na tym by po porażce umieć się podnieść i tę sztukę zamierzam opanować.
Czyli porażka Cię buduje?
- Co cię nie zabije to cię wzmocni. Taką wyznaję zasadę, a Kanfouah pokazał mi dobitnie gdzie popełniam błędy. Nie ukrywam, że zaraz po walce miałem chwile zwątpienia, i uczucie że wszystkich zawiodłem. To było straszne, ale teraz jest już dobrze. Nikt z powodu przegranej się ode mnie nie odwraca. Znajomi dzwonią i słyszę dużo ciepłych słów, żona jest cały czas blisko mnie. Trener i promotor też nie robią tragedii.
Może przed walką zbyt mało wiedziałeś o rywalu. Może obóz Dawida Kosteckiego nie przyłożył się do rozpoznania przeciwnika?
- Nic z tych rzeczy. Rozpoznanie było dobre i ja wiedziałem o Kanfouahu wszystko co było mi potrzebne więc mój obóz wykonał swoją robotę. Jak mówiłem przegrałem na własne życzenie. Pretensje mogę mieć tylko do siebie i nie zamierzam zwalać winy za porażkę ani na kontuzje łokci, ani sędziego czy trenera. Chociaż po liczeniu w 9 rundzie mogłem dalej walczyć sędzia uznał inaczej, ale nie mam o to żalu. Trzeba było nie pozwolić się powalić na deski. Przez pierwsze 6 rund robiłem w ringu co chciałem. Walczyłem na wielkim luzie. W drugiej rundzie rywal był liczony i może to zdecydowało, że potem byłem zbyt pewny swego. Opuszczałem ręce, spadła koncentracja no i oczywiście przyszło zmęczenie, refleks osłabł. Przekonałem się, że jeszcze nie jestem na tyle doświadczony by utrzymać rytm i koncentrację przez całą walkę. Powinienem cały czas trzymać wysoko gardę. Ręce muszą wracać po ciosach wysoko przed głowę. Tego zabrakło. Gdybym miał gardę to przetrwałbym kryzys i wygrał walkę. A tak doświadczony Kanfouah przymęczył mnie, bezwzględnie wykorzystał moje błędy i zakończył walkę lewym sierpowym, a wiedziałem że to jego najsilniejsza broń. On sam gdy był liczony doczekał do ośmiu i dopiero się podniósł wtedy uratował go gong. To też świadczy o rutynie boksera.
Porażka jest wypadkową moich błędów i doświadczenia rywala. Ja popełniałem błędy, a on je wykorzystał i miał sporo szczęścia.
Będzie rewanż?
- Wszystko zależy od promotorów. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Ja mogę walczyć i jestem w stanie pokonać Kafouaha. Dzięki niemu samemu, bo trochę mnie nauczył. Z kim będę jednak walczył zdecydują promotorzy. Na razie przez miesiąc odpoczywam i nic mnie nie wyrwie z domu od żony i dzieci.
Co Dawid "Cygan" Kostecki musi poprawić by wygrywać z rywalami z górnej półki w wadze półciężkiej?
- Przede wszystkim obronę i wyprowadzanie ciosów. Ręce muszą bezwzględnie wracać do gardy, a ciosy muszą być bardziej dynamiczne i szybkie. To co się mi przytrafiło w Krośnie mogło zdarzyć się tylko raz, powtórzyć się nie może. Ta nauka w las nie pójdzie.
* Dawid "Cygan" Kostecki, rekord 21-1 (16 wygranych przed czasem), 25 lat, młodzieżowy mistrz świata w wadze półciężkiej WBC, mistrz świata seniorów WBF
Dla Gazety
Stanisław Osetkowski
były wicemistrz Europy, pierwszy trener "Cygana"
Bardzo mnie boli porażka Dawida, ale wierzę w niego i mam nadzieję, że mimo wszystko będzie się nadal rozwijał. Osobiście uważam, że wszyscy bokserzy z Hammera źle chodzą na nogach w ringu. Jak źle stoisz na nogach to źle uderzasz. Dodatkowo Dawid był zbyt pewny siebie i wyboksował się do 7 rundy. Rozszyfrowal rywala, ale źle rozłożył siły. Ma braki w walce blisko przeciwnika. Dopóki był daleko i zadawał ciosy było dobrze. Potem jak osłabł to przeciwnik skracał dystans i po prostu bił. Wyczekał i wygrał. W boksie zawsze trzeba uważać. Dawid potrzebuje więcej indywidualnej pracy i nauki walki blisko przeciwnika. No i oczywiście garda, to podstawowa sprawa i zawsze uczulam na to bokserów. Wysoka garda to musi być nawyk. Ja przez wiele lat kariery nigdy nie byłem liczony po ciosie w głowę i dobrze by było by młodzi bokserzy też wiedzieli jak ważna jest garda. Dawid teraz już to wie. Uważam, że jego trener popełnia błędy i "Cygan" nie boksuje tak jak wtedy gdy był u mnie i wszystkich wyrzucał w powietrze.
W walce z Kanfouahem zabrakło obrony i mądrości. Dawid wygrywał sześć rund i wystarczyło to utrzymać, a nie iść się bić. Mam nadzieję, że za kilka dni się spotkamy i podrzucę mu kilka rad bo nie wątpię, że będzie chciał jak najszybciej wyjść do ringu i wygrać.
źródło: Gazeta Wyborcza