po długich namysłach postanowiłam się przełamać i tutaj napisać. Moja walka z samą sobą trwa od wieków, ale od pewnego czasu zaliczam same upadki i jeszcze chwila i stracę nadzieje, że mogę jeszcze coś ze sobą zrobić.
Teraz pozwólcie, że zajmę wam chwilkę, żeby troszkę streścić moją historię. Otóż nigdy nie byłam chudzielcem, ale też nie grubasem. Pierwszą moją walkę z wagą stoczyłam mając ok 15 lat, kiedy to waga pokazała 75kg ( o zgrozo). Nie wiedziałam, jak się za to zabrać, więc za przykładem kuzynki (wiem, głupota) "bawiłam" się w 1000kcal. O dziwo łatwo mi poszło i zeszłam do 60kg. Tę wagę później mniej więcej utrzymywałam pilnując się. Jeśli szalałam z jedzeniem to wiadomo szło trochę do góry, ale bez tragedii max 5kg. Ale wtedy potrafiłam skakać po dietach, dla szybkiego efekt..przyznaję się bez bicia. Tragedia zaczęła się dla mnie jakies 4 lata temu, gdy wyjechałam. Nie dość, że z niewiadomych przyczyn straciłam miesiączkę pierwszy raz w życiu, to waga leciała do góry jak szalona. Jadłam wtedy zdrowo i pracowałam fizycznie po kilkanaście godzin, więc właściwie nie miałam pojęcia czym to jest spowodowane. Robiłam szereg badań dla pewności, czy wszystko ok i tak też niby było. Więc znowu męczyłam się z ukochaną wagą 75 kg przez ponad 1,5 roku znowu skacząc po dietach. Potem trafiłam tutaj, obczytałam się na forum itp. i postanowiłam podnieść kalorycznośc, tylko powoli. Nie powiem, namęczyłam się kombinując z białkiem, węglami itp, ale wreszcie waga ruszyła. Dużo ćwiczyłam i zwiększałam powoli kcal i nawet szło, miałam ułożone menu i się go trzymałam. Tak zleciało pół roku, aż się zatrułam. 4 dni z życia wyjęte, jedyne co umiałam przełknąc to suchą bułkę. Na "moje" jedzenie nie mogłam patrzec. Od razu miałam odruch wymiotny..A jak tylko przestałam tak jeść, waga znowu zaczęła lecieć do góry. Póżniej zaszłam w ciązę, więc też starałam się jeść racjonalnie, ale tycie było nieuniknione. Obecnie już po odstawieniu dziecka znowu jestem w tym punkcie, że nie wiem co i jak ze sobą zrobić. Kiedy wydaje mi się, że nie jem źle, czy też tragicznie moja waga albo stoi, albo leci do góry...W wakacje przez bite 2 miesiące spiełam poślady i naprawdę się starałam..Ćwiczyłam, biegałam, ale ani waga, ani cm przez ten czas nie drgnęły. Ja straciłam nadzieję...Liczę, że może wy pomożecie mi to jakoś ogarnąć.
ANKIETA
****DANE PODSTAWOWE***************************************
NICK: dreamgirl87
WIEK: 30
NIEPRZERWANY[CAŁKOWITY] STAŻ TRENINGOWY:
****PARAMTERY OBWODÓW*************************************
WAGA CIAŁA: 69
WZROST: 173
OBWÓD RAMIENIA: 29
OBWÓD ŁYDKI:38
OBWÓD UDA: 64
OBWÓD BIODER:108
OBWÓD NA WYSOKOŚCI PĘPKA: 78
OBWÓD TALI
OBWÓD KLATKI PIERSIOWEJ: 82
****CEL*************************************************
CO CHCESZ OSIĄGNĄĆ PO PRZEZ DIETĘ I TRENING? w pierwszej kolejności chciałabym zrzucić trochę zbędnego balastu, szczególnie zależy mi na wysmukleniu dolnej części ciała. Poprawienie kondycji, zarysowanie ładnie sylwetki
****STAN ZDROWIA*****************************************
CHOROBY PRZEWLEKŁE: brak
PRZEBYTE KONTUZJE: brak
WADY POSTAWY: nie
ALERGIE: nie
PROBLEMY ZDROWOTNE NIEWIADOMEGO POCHODZENIA: nie
CZY REGULARNIE MIESIACZKUJESZ? tak
CZY PRZYJMUJESZ TABLEKI ANTYKONCPECYJNE? nie
CZY PRZYJMUJESZ LEKI Z PRZEPISU LEKARZA? nie
****PYTANIA DODATKOWE**********************************
CZY STOSUJESZ SUPLEMENTY: nie
CZY STOSOWAŁAŚ DO TEJ PORY JAKIEŚ DIETY (JAKIE/KIEDY/JAK DŁUGO): 1000kcal, kopenhaska, mayo, dużo bezsensownych
****DIETA*************************************************
JAK WYGLĄDA TWOJE ODŻYWIANIE OBECNIE - staram się nie objadać, jeść regularnie
CZY PRZY OBECNEJ DIECIE CHUDNIESZ/UTRZYMUJESZ WAGĘ/TYJESZ? trzymam wagę lub tyję
****SPRZĘT**********************************************
PROFESJONALNA SIŁOWNIA: nie, na tę chwilę mam małe dziecko, więc siłownia odpada. W domu mam bieżnie, hantle
****TRENING**********************************
JAK WYGLĄDA TWÓJ OBECNY TRENING - obecnie zaniedbałam ćwiczenia. Wcześniej p90x, bieżnia
Powiem tak.. u mnie jest problem z jedzeniem, tzn. nie lubię wielu rzeczy od dziecka i tak zostało. Uwielbiam nabiał, ale cięzko mi go zjeść w wersji niesłodkiej. Poza tym czytałam, że za dużo nie powinno się jeść. . Mięso mogłoby dla mnie nie istnieć, tak samo jak wędlina, tłuste ryby. Jestem w stanie raz dziennie zjeść filet z kurczaka, filet z ryby. No poprostu jest cięzko...Wole jeść monotonnie, ale to co lubię, albo co jestem w stanie zjeść.
Wg wzoru, który znalazłam na forum i założeniu 3x40min umiarkowanej aktywności wyszło mi 2300kcal. Co dalej nie wiem. Taka ilość mnie przeraża.
Zaraz wrzucę to co sobie ułożyłam, ale mało kcal zapewne wyszło. Ile powinnam przyjąć? Jaki rozkład?
Będę wdzięczna za wszelkie porady i sugestie! Buziaki