"Od ponad miesiąca przygotowuję się do tego pojedynku. Trenuję dwa razy dziennie. Półtora tygodnia temu rozpocząłem sparingi. Na razie mam jednego sparingpartnera. Operowana lewa ręka boli cały czas. Najbardziej podczas ćwiczeń bokserskich. Dlatego nie przerywam też rehabilitacji. Dzień mam wypełniony jeżdżeniem z treningu na terapię i z powrotem. Tak będzie do końca sierpnia. Nawet na walkę pojadę tylko na jeden dzień" - powiedział Gołota na łamach "Życia Warszawy".
Zapytany o to, co wie o swoim przeciwiniku, odparł: "Niewiele. Jeszcze nie oglądałem kaset z jego walkami. Mam na to czas. Jest ode mnie niższy. Ma ok. 185 cm wzrostu. To całkiem dobry bokser. Wygrał z Timem Whiterspoonem (tym samym, którego we Wrocławiu pokonał Andrzej Gołota - przyp. red). Ma na koncie 18 zwycięstw i 10 porażek. Powiedziałbym nawet, że jest za dobry jak na pierwszą walkę po tak długiej przerwie. Musieliśmy się jednak zgodzić na niego, bo komisja sportowa nie chciała słyszeć o słabszych rywalach. Stwierdzili, że jestem zbyt dobrym pięściarzem. Niezły numer, co? Dostaję po głowie od wszystkich, a oni mówią, że moje nazwisko jeszcze coś znaczy".
"Mam dość zabawy. Nie umiem robić nic innego, więc wracam do boksu, choć mam też inne propozycje. Nikt za mną nie stoi. Zgłasza się do mnie wielu dużych promotorów, ale ja nie chcę podpisywać kontraktu. Wolę sam sobie być sterem i okrętem. Naprawdę nie wiem, co będzie dalej. Wszystko zależy od tego, jak wypadnę. Stary już jestem. Może wygram, zmażę plamę na honorze i pójdę na emeryturę. Wszystko jest możliwe" - zakończył Gołota.
Pozdro - Tomek
Pozdrawiam - Tomek