Trudno mi odmówić racji temu co piszesz. Tym niemniej wbiję parę szpilek:
- wysiłek koksiarza w zwalczaniu swoich słabości możnaby porównać do wysiłku palacza palącego jak najwięcej fajek. To nie sztuka poddawać się swej skłonności.
- walka ze swoimi słabościami - OK. Ale ze wszystkimi naraz i ciągle to fikcja. Powiedzmy, że dojrzałem do niedłubania w nosie a do odmówienia sobie fajki do piwka po dobrej kolacji to jeszcze nie - u kogoś kolejność może być odwrotna, trudno oceniać kto lepszy.
- to co u jednogo słabością, u innego siłą. Jeden jara z tępego nawyku, inny dlatego, że postawił się starym i w ten sposób wywalczył coś swojego. Po raz kolejny - trudno ocenić.
Co oczywiście nie znaczy że pochwalam palenie, zwłaszcza połączone z koksowaniem. Pozdrawiam.
mafia.doping.full-hardcore.pl