Nie wiem co robię źle, ale nie potrafię schudnąć bez ćwiczeń. Zacznijmy od początku.
5 lat temu byłem bardzo aktywną i szczupłą osobą. Niestety, przez pracę (biurowa, 8-12h przy komputerze) oraz złe nawyki żywieniowe (dużo słodkich rzeczy, podjadanie pomiędzy posiłkami, nieregularne godziny) przybrałem bardzo dużo na wadze (gdy zacząłem ją kontrolować miałem 125 kg przy 180 cm).
Kilka miesięcy temu zacząłem stopniowo ograniczać kalorie (z ok. 4000 do 2800). Niestety, waga w tym okresie nie drgnęła. 1.5 miesiąca temu dołożyłem do tego ćwiczenia - ok 30-35 minut treningu interwałowego. Od tego czasu waga dość drastycznie spadła (8 kg w ciągu miesiąca), natomiast teraz - gdy nie mam możliwości regularnego treningu przez najbliższe dwa tygodnie - waga cały czas stoi.
Mój organizm jest bardzo dziwny - nawet ważąc 125 kg nie byłem "typowym" grubasem, a teraz bez problemu bez większego problemu noszę ubrania slim fit, brzuch (w przeciwieństwie do zdjęć które widziałem w internecie obrazujących wagę podobną do mojej) nie wykracza poza klatkę piersiową.
Nie stosuję żadnej specjalnej diety, natomiast wszystkie posiłki w ciągu dnia (3-4 + 2-3 przekąski w stylu jogurt naturalny, owoce) zamykają się w 2800 kcal, proporcje C40/P30/F30 (w zależności od dnia możliwe wahania +/- 5%). Ograniczyłem czerwone mięso (ok. raz w tygodniu) oraz cukier, słodzone napoje zastąpiłem napojami w wersji light (redbull light i aloe vera) lub wodą-, przeszedłem dosyć płynnie na nabiał odtłuszczony (mleko, jogurty w wersji light - 0.1%).
Nie wiem czy popełniam jakieś błędy w diecie (minimalne zapotrzebowanie kaloryczne w tej chwili to ok. 2450 kcal, dlatego uważam że 2800 kcal przy umiarkowanej aktywności nie jest dużą ilością). Jedyny "grzech" który staram się coraz to bardziej powstrzymywać to nieregularne posiłki - w pracy przerwy pomiędzy posiłkami są nieco dłuższe niż w domu, natomiast organizm nie daje mi żadnych znaków że czegoś mu brakuje.