Użyłem jakiejś apki na telefon do wpisywania kcal, to mi oszacowała, że na redukcje potrzebuje około 2000-2400kcal dziennie i tego staram się trzymać od prawie miesiąca. a to co widzę na wadze to jakieś żarty są. Jednego dnia to np 145kg a drugiego 147.
Owszem przez długi czas metabolizm u mnie leżał i kwiczał bo jadłem jeden posiłek dziennie po pracy w godzinach 18-20, od miesiąca elegancko śniadanko, obiadek i kolacja. Braki w białku uzupełniam białkiem WPI - bo jak napisałem bardzo trudno mi aż tyle białka dostarczyć do organizmu, jednorazowo staram się nie przekraczać 50g, ale zdaża się np i 70 jak dużo brakuje na dany dzień.
I teraz pytanie, co robie źle, czy w mojej diecie jest np za dużo węglowodanów? I ile ich powinno być? Czy może jakimś cudem tych kcal dziennie jest za mało? Czy może mam raka i umieram? - a tak na poważnie może to być problem z tarczycą?
Odnośnie produktów, które jem to staram się coraz więcej kurczaka jeść, szynki chude z wysoką zawartością białka, serki wiejskie, chleb ograniczam jak mogę np do 2-5 kromek dziennie (zazwyczaj 2), od parówek nawet tych z szynki też staram się odejść. Żadnych słodyczy nie jem, ani napojów słodzonych, jedyne co to od czasu do czasu pepsi light.
Jeszcze odbiegając od wagi, widzę i czuje różnice w mięśniach, na plecach ich się deko więcej pojawiło i lepiej się czuje tak ogólnie. A co do siłowni, to oczywiście na początek 20min orbiterka na rozgrzewkę za każdym razem, później 10-15min jakichś skłonów rozciągania i na maszyny. Ogólnie trening zajmuje minimum 2h dochodząc do 3 nierzadko.