Dzień 1
Ok 21 czasu Polskiego byliśmy na miejscu. Loty trwały łącznie ponad 11h, więc byliśmy mocno zajechani, ale już coś tam poogarnialiśym. Mimo, że w samolocie spałem może z godzinę, wstałem o 2 rano, to spać poszedłem o 5, na nasz czas.
Zacznę może od drogi z lotniska, która już po części wyjaśnia czemu Amerykanie są tacy grubi(choć na ulicach nie było ich aż tylu, to grubasy, które widziałem wyglądają monstrualnie). U nas jadąc drogą z miasta do miasta co jakiś czas mamy CPN, gdzie można zjeść ewentualnie gównianego hot doga(wszędzie nie licząc Shell, tam są zaj**iste
), lub kanapkę z plastiku. W Ameryce CPN jest może co 25 kilometrów, a wraz z każdą stacją benzynową kompleks – Mcdonald, Taco bell, Subway itd. - od 4 do 6 restauracji na każdym.
Jedliśmy w Taco Bell i porcje nie są (przynajmniej tam) tak duże jak to mówią legendy, ale za to zamawia się tego więcej + napój z dolewką nie jak u nas 330ml, a bodajże 2x tyle, dystrybutor na 20 napoi, w tym tylko jeden bez cukru...jak widać można.
O samych produktach bez cukru będę pisał z czasem(niżej przedsmak), skupię się na razie na pierwszych wrażeniach na temat ludzi itd.
Pierwsze zaskoczenie – jak u Nas idziesz po ulicy i naprzeciwko Ciebie idzie obcy facet, który się na Ciebie gapi, to albo szuka wp******u, albo pedał – tu po prostu chce się przywitać, serio.
Generalnie każdy każdego zagaduje, wszyscy są mili, na CPNie obsługują Cię lepiej niż u Nas w 5* restauracji.
Ok, ale bez odbiegania od tematu. Z Atlanty (wrażenie robi już sama droga z lotniska przez miasto – pasów chyba 7 czy 8) dojechaliśmy do naszego miejsca docelowego na najbliższe dni Greenville. Fantastyczne miejsce, zbudowane na zasadzie parku, z nowoczesnym centrum miasta, za to na osiedlach, które ciągną się i ciągnął, od domów na kółkach przez wille za kilka milionów bo klasyczne domki jednorodzinne...no cóż – zostawaliśmy ostrzeżeni by nie zapuszczać się za daleko w ogród bo są węże, a przy ganku pod kamieniami czarne wdowy, witamy!
Zmieniony przez - Koniu151 w dniu 2015-06-30 14:27:13