Tytułem wstępu, nigdy nie przepadałem za sportem… sportem rozumianym jako zajęcia w-f w szkole podstawowej, liceum a nawet na studiach. Sportem dla oceny, dla zaliczenia przedmiotu. Robieniem czegoś co chce pan wuefista, który musi wypełnić dziennik zajęć i zrealizować plan nauczania. Na szczęście za czasów mojej młodości (dziś 34 l) nie siedziało się non stop w domu, komputery, internet, komórki były luksusem i dopiero zaczynały pojawiać się w domach więc za gówniarza głównym zajęciem było bieganie po osiedlu z innymi do ciemnej nocki, jazda na rowerach albo agrowczasy na wsi
Dlaczego zacząłem trenować ?
Najprościej mówiąc zmusiły mnie do tego problemy zdrowotne. Postanowiłem wykorzystać siłownię jako alternatywę dla rehabilitacji aby się wzmocnić, mieć możliwość w miarę normalnego funkcjonowania i pójścia do jakiejś pracy. Dziś, średnio czas oczekiwania na 15 dni zabiegów rehabilitacyjnych wynosi 12-16 miesięcy …
Jakie cele se postawiłem ?
- poprawa sprawności ruchowej,
wzmocnienie odcinka lędźwiowego, ustabilizowanie pozycji przy chodzeniu, zginaniu się
- schudnięcie chociażby do 90 kg aby odciążyć kręgosłup
- w miarę możliwości doprowadzenie do lepszego wyglądu
Ale niestety nie wszystko jest takie proste jak się mogło by wydawać… Dalsza część może być nudna i nieco naukowa ale postaram się w miarę ściśle przedstawić problemy i ograniczenia z jakimi musiałem i częściowo nadal muszę się zmagać.
Rok 2009 - 26 urodziny - prezent ? 10 dniowy pobyt na oddziale neurologii, uszkodzenie włókien nerwu kulszowego i strzałkowego lewej strony (nogi) w rezultacie trudności z chodzeniem. Przyczyna ? nie udało się jednoznacznie stwierdzić. Pół roczne leczenie i rehabilitacja pomogły na dwa lata.
Rok 2012 doszła dyskopatia wielopoziomowa (na 3 poziomach) oraz uszkodzenie korzeni nerwowych odcinka lędźwiowego z objawami ubytkowymi.
Przejawia się to w głównej mierze tzw. opadaniem stopy, problemem z utrzymaniem stabilnej pozycji, równowagi. W momencie maksymalnego wysiłku i napięcia mięśni pojawia się jakby zanik siły a sama reakcja i czas trwania ruchu mięśni jest wydłużony/opóźniony. Próbując stanąć na palcach od razu upadamy na piętę. Idąc ulicą wyglądałem jak pingwin, chodziłem niemal na piętach, kiwałem się z lewej nogi na prawą jakbym był nabity na kij. 10-15 minutowy spacer był męczarnią. Kolejne pół roku rehabilitacji, wyjazdy do sanatorium i jakoś dało się funkcjonować. W tym czasie w moim mieście jeszcze nie funkcjonowała siłownia więc nie było możliwości rozpoczęcia przygody z siłownią wcześniej. Zresztą był powrót do pracy i po całym dniu pracy człowiek nie myślał o tym.
Kolejne problemy pojawiły się 2014 roku.
Niemal zawsze byłem przy sobie, nie zwracałem na to uwagi i to mi nie przeszkadzało. Jednak w pewnym momencie w bardzo krótkim okresie czasu znacznie przytyłem mimo stosowania diety. Waga była w granicach 125-135 kg oraz pojawiły się inne niepokojące objawy. Przypadkowo trafiłem w necie na artykuł o kortyzolu więc postanowiłem sprawdzić jego poziom. Okazało się że miałem 6-krotnie przekroczoną dolną granicę normy. Dalsze działania ? 2 tygodniowa wizyta w klinice, badania i diagnoza - choroba Cushinga spowodowana nowotworem przysadki mózgowej (guz wielkości 2,5 cm), po 4 tygodniach zabieg usunięcia. Przysadka mózgowa zlokalizowana jest w podstawie czaszki, w samym środku głowy. Operacja była przeszkodą do wysiłku fizycznego przez kolejny rok, bo wszystko musiało się zrosnąć i ustabilizować.
Rok 2016 okazało się, iż guz odtworzył się ponownie do wielkości 2 cm. Kolejne badania w klinice i 3 tygodnie radioterapii, po której ponownie wskazany był oszczędzający tryb życia i ograniczony wysiłek fizyczny przez minimum pół roku, więc niemal całymi dniami było leżenie plackiem. Przez ten czas mięśnie i wytrzymałość posypały się strasznie. Aby wstać najpierw musiałem wesprzeć się o kolana, krzesło albo biurko wyprostować, złapać równowagę i dopiero wtedy mogłem wykonać jakiś ruch czy iść.
Czym jest choroba Cushinga ? Schorzenie związane jest z brakiem prawidłowego poziomu wydzielania przez przysadkę mózgową kortyzolu i hormonu ACTH, problemami z metabolizmem oraz produkcją innych hormonów. W pewnym stopniu choroba Cushinga przyczynia się właśnie do problemów z kręgosłupem, zmian zwyrodnieniowych, uszkodzenia nerwów. Wysokie ACTH powoduje osłabienie i zanik mięśni kończyn, oraz mięśni obręczy barkowej i miednicznej, co powoduje trudności z chodzeniem, wstawaniem czy zginaniem się, skłonność do złamań kości (narażone są głównie żebra, trzony kręgów oraz kości tworzące miednicę, kości łonowe i kulszowe). Ogólnie choroba potrafi rozwalić funkcjonowanie całego organizmu i gospodarkę hormonalną.
Dopiero w czerwcu 2017 w końcu udało się pójść na siłownię i się zaczęło.
Otrzymałem jakiś tam plan treningowy na start, bo trenerzy niezbyt byli gotowi do podjęcia się opracowania planu pod moje ograniczenia zdrowotne. Podobnie jak dietetyk nie był w stanie udzielić konkretnych porad żywieniowych, bo chorobę znał bardziej z książek niż z praktyki.
Początki były na samych maszynach i tylko siedząc, jednak po 3 miesiącach to zaczynało się robić nudne i przyszło się szukać pomocy u kogoś innego. Ten „Ktoś” zmienił mi plan, doszły wolne ciężary i inne tortury.
Aktualnie jestem na etapie dalszego regulowania hormonów (leki-blokery), wizyty u lekarza co 3-4 miesiące. Niestety nadal nie wszystko prawidłowo funkcjonuje, a to utrudnia realizację celów jakie chciało by się osiągnąć na siłowni. W głównej mierze dotyczy to możliwości wykonywania niektórych ćwiczeń, prawidłowej techniki jak i utrzymania w miarę przyzwoitej diety.
Realizacja celów po 8 miesiącach ?
- sprawność ruchowa – poprawę oceniam na 60-80%
- schudnięcie - obecnie 96 kg
- doprowadzenie do lepszego wyglądu - 12-14 cm mniej w pasie, 90% ubrań poszło do wymiany
Po 8 miesiącach stwierdzam jednoznacznie --> siłownia uzależnia nawet jeśli efekty przychodzą powoli lub są niewielkie. Przede wszystkim jest jakaś satysfakcja że coś się robi dla siebie, człowiek ma jakieś zajęcie, w pewnym stopniu się dowartościowuje, że coś można, że da się. Niekiedy nawet po treningu odczuwam niedosyt że tego było za mało. Podstawa to nie przejmować się że ktoś ćwiczący obok wygląda lepiej, jest napakowany, chucha i dmucha na hantle, przerzuca tony żelastwa, stęka, jęka lub wydaje inne dźwięki których można się czasem wystraszyć a my kilogramową hantelką ganiamy muchy.
Dziś siłownia 3 razy w tygodniu to podstawa
ale droga do sukcesu jeszcze daleka. Na ile starczy sił i cierpliwości zobaczymy.