taaak, wracam z nowym dziennikiem, bo doszłam do wniosku, że masz szklarniowe warunki do prowadzenia dziennika, a w tamtym już było tyle rozstań i powrotów, że czas na nowy, takie z cyklu "nowy dziennik,nowa ja" , tym bardziej, że remont troszeczkę ruszył do przodu pod względem hormonalnym: krem z wyciągiem z dzikiego pochrzynu pomógl mi....tzn chyba on, bo...no własnie
odkąd przyjechałam, jem więcej. ale niestety, więcej ciastek, czekolady i sera. niestety, przytyłam. wiem, wiem, nie jest to nadwaga, blablabla, ale źle się z tym czuję i chcę się pozbyć zbędnego balastu. nie, nie pokaże żdjęc, bo sie po prostu wstydze, ale jak się doprowadzę do względnego porzadku to czemu nie:)
jak wiadomo, w redukcji najwazniejszy jest ujemny bilans i cierpliwość
nie mam mozliwości liczenia kalorii, muszę jakos na oko. chciałabym się w przybliżeniu trzymac 2000 kcal, bo jestem bardzo aktywna fizycznie: codziennie coś wpada,4 x w tygodniu trenuję siłowo, 5x w tygodniu robię kardio rano, 1x mam zajęcia z body combat (grupowe zjaęcia naśladujące boks), rolki i łyżwy.
nie chcę bawić się makro, bo w moim przypadku to nie ma sensu, bo nie mam jak kontrolować obiadu- nie zawsze ja gotuję. poza tym, głupio mi przy hostach wyciągać wagę i liczyć.
dlaczego do tej pory nie mogłam się ogarnąć? otóż, słodycze są dosłownie wszędzie, a ja nie potrafię sobie ich odmowić. dodajmy do tego, że mam problemy z ED, więc każdy emocjonalny stres i inne triggery powodują, że sie po prostu obżeram. dodatkowo trudno mi kontrolować apetyt, bo jemy 3 razy dziennie, a ja bym wolała 4 tylko nie wiem jak się zorganizować.
no, ale 2 rzeczy są u mnie niezmienne:
sniadanie: bo to albo pudding (płatki jaglane, 2 jaja, trochę kakao, co daje ok 300 kcal z btw 20/15/25) albo omlety ( 3 jaja, jest trochę mniej kaloryczne 250 kcal)
na razie będę obserwowac i skrupulatnie zapisywać
główny cel to niejedzenie oczywistego syfu: slodyczy, makaronu, pieczywa i dużej ilości chleba
Niema nic gorszego niż bycie więźniem własnej głowy, pędzić za ideałem którego nie istnieje kosztem wszystkiego: zdrowia, relacji przyjacielskich/rodzinnych, kosztem bezcennych minut życia, które nigdy nie wrócą..
aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/Kebula_w_remoncie_part_2-t1142515.html