Każdy roślinożerca wytwarza choćby endogennie witaminę B12. Także jednak skłaniałbym się ku temu, że bliżej nam mięsożercom niż roślinożercom. Nie wspominając o tym jak problematyczne dla nas jest trawienie większości roślin w dużych ilościach. Nie posiadamy odpowiednich enzymów. Co prawda, błonnik - w umiarkowanych ilościach - może się przydawać, bo nie mamy tak krótkiego układu pokarmowego jak mięsożercy, więc na czystym mięsie mogłyby być problemy z zaparciami i przemieszczaniem się pokarmu (przynajmniej na dłuższą metę).
Tak dla pana informacji, oprócz roślinożerców i mięsożerców, wyróżniamy m.in. jeszcze wszystkożerców. W tego typu sposób odżywiania raczej celuje większość osób na tym forum. Można czerpać "dobro" z każdego z tych światów, więc po co iść w skrajności?
"Można również łatwo znaleźć dowody natury biologicznej, że człowiek nie jest mięsożercą (również analizując budowę układu pokarmowego np. jego długość u roślinożerców i mięsożerców, flora bakteryjna zależna jest od pokarmu, enzymy w ślinie mamy jak roślinożercy, laktaza zanika jeśli odstawisz mleko itede itepe a B12 wytwarza również człowiek, ale w jelicie grubym a wchłania się w cienkim więc nic nam po niej jak i roślinożercom), ale z pomocą cywilizacji można. Jeszcze nie widziałem żeby ktoś bez pomocy cywilizacji upolował zwierzę następnie je własnymi zębami rozerwał i zjadł. Z jabłkiem łatwiej sobie wyobrazić konsumpcje bez pomocy cywilizacji ;)"
Ilości wytwarzanej
witaminy B12 przez człowieka nie mają znaczenia dietetycznego. Tak, wytwarza w jelicie grubym, ale przyswajalność tam jest praktycznie zerowa. Jedynym sposobem na jej dostarczenie jest spożycie własnych odchodów.
Flora bakteryjna jest zależna od pokarmu, ale żeby żyć i odpowiednio działać, musi mieć też odpowiednie warunki układu trawiennego. Co z tego, że choćby wprowadzimy na siłę do naszych jelit florę bakteryjną krowy, skoro nie mamy warunków dla jej "prawidłowej egzystencji"? Flora bakteryjna roślinożerców przystosowana jest do intensywnych procesów fermentacyjnych, krowa na przykład ma kilka żołądków (a raczej komór), gdzie pożywienie przechodzi kilka procesów fermentacji (by efektywnie przyswoić większość co pożywienie roślinne oferuje), dalej, potrzeba długich jelit, by to się mogło efektywnie przyswoić, zanim wydostanie się drugą stroną.
Większa część swoistej flory bakteryjnej krowy raczej nie przetrwałaby zbyt długo w środowisku naszych jelit, a dodatkowo powodowałaby prawdopodobnie patologiczne zmiany pracy układu pokarmowego - gazy, wzdęcia, biegunki, spowodowane nadmiernymi procesami fermentacyjnymi, do jakich nasz organizm nie jest przystosowany (krowy, jest). Spójrz choćby co się dzieje w SIBO, kiedy nadmiernie rozrośnie się u człowieka szczep/szczepy, których nie powinno być w jelitach w takiej ilości/w tym miejscu. I co najśmieszniejsze, przerost ten wcale nie pomaga w lepszym trawieniu produktów roślinnych, a wręcz przeciwnie - wywołuje patologie trawienne po spożyciu nadmiernych ilości produktów roślinnych zawierających duże/wybrane ilości błonnika.
Nie widziałeś, by człowiek upolował zwierzę? Do dzisiaj są ponoć plemiona stosujące technikę polowania "persistent hunting". Także trochę mijasz się z faktami. Człowiek jest bardzo dobrze przystosowany do polowania na zwierzynę - nawet nie musiał jej zabijać, zwykle "zabiegał" ją na śmierć. Widzisz, człowiek posiada taką dość unikalną cechę w świecie zwierząt - potrafi regulować temperaturę ciała przy pomocy potu. Zwierzęta bardzo często regulują ją tylko przy pomocy oddechu. Także, zwierzę może i szybciej od nas będzie biegać, ale nie jest przystosowane do długodystansowych biegów - następuje u niego przegrzanie organizmu, w konsekwencji może to prowadzić właśnie nawet do śmierci.
A wiesz ile tych jabłek musiałbyś zjeść, by zaspokoić przynajmniej minimalne zapotrzebowanie kaloryczne? Musiałbym z powrotem wejść na drzewo, jak nasi bardzo odlegli przodkowie z Afryki i całe dnie te jabłka jeść. Nie wspominając już o samej podaży niezbędnych aminokwasów i witamin/minerałów, w które większość owoców jest skąpa tak naprawdę. Był już na forum przypadek osoby spożywającej kilogramy owoców dziennie. Zapytaj, jaki był efekt takiego żywienia na dłuższą metę dla jego flory bakteryjnej - wzdęcia, gazy.
Od momentu, w którym człowiek zszedł z drzewa, i zaczął kolonizować planetę Ziemię, jego nawyki żywieniowe drastycznie się zmieniły, bo w jaki sposób chciałbyś się odżywiać owocami cały rok, choćby w naszej strefie klimatycznej? (zakładając Twoją hipotetyczną sytuację bez pomocy cywilizacji). Wg mnie to właśnie wegetarianie nie poradziliby sobie w ogóle bez pomocy cywilizacji.
"Temat ciekawy, liczę, że wezmą w nim udział również osoby które film widziały czy ogólnie znają argumentację tego środowiska. Na pewno wszystko ma swoją drugą stronę medalu, chętnie ją poznam."
Przejrzyj temat ponownie, to zauważysz, że część osób już nie weźmie udziału, choćby z powodu bana :)