SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Feliks Stamm - sylwetka

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 11466

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 40994


FELIKS STAMM 14 grudnia 1901 - 2 kwietnia 1976


Są ludzie, których wyjątkowej osobowości nie odda żadne pióro. Nikt nie potrafi słowem ukształtować ich sylwetki, pokazać wiernie z wszystkimi zaletami i ułomnościami. Do tych wybitnych, najokazalszych postaci polskiego sportu należy bez wątpienia włączyć Feliksa Stamma. Powiedzieć o Nim zwyczajnie - wspaniały trener pięściarstwa - to mało. Wychowawca wielu sportowych pokoleń - to prawda, ale stanowi to tylko częściową treść biografii Stamma. Człowiek ten urodził się dla sportu, a sport stał się Jego życiowym przeznaczeniem. Feliks Stamm był wprawdzie tylko jednym z ogniw ruchu sportowego, ale jednocześnie najwybitniejszą, można powiedzieć wprost legendarną postacią. Stworzył trwałe wartości, niepowtarzalne treści, które mógłby powtórzyć tylko człowiek o takiej właśnie osobowości jak On.

Drugiego kwietnia 1976 roku w wielu mieszkaniach rozdzwoniły się telefony. Nie było tradycyjnych powitań, w słuchawkach rozbrzmiewał smutny, wprost martwy głos: Pan Feliks nie żyje! Ci, którzy wiedzieli o wielotygodniowej chorobie Stamma byli przygotowani na odejście Człowieka - Legendy. Byli przygotowani, a jednak kiedy to nastąpiło, co było nieuniknione, ich serca wypełniły się pustką i żalem. Wydawało się, że wylew krwi do mózgu, który niespodziewanie złożył do szpitalnego łóżka Pana Feliksa, minie, cofnie się, że jeszcze często spotkamy Trenera, który będzie żalić się nad losem polskiego pięściarstwa, wypijając pół czarnej, pogawędzi spokojnie, rzeczowo o sporcie. Przecież jeszcze na dwa tygodnie przed śmiercią, Stamm w rozmowie z jednym z bokserskich przyjaciół, przykuty do łóżka mówił: - No co, pojedziemy do Wisły i Cetniewa, trzeba będzie pomóc w przygotowaniu chłopców do Montrealu! Wierzył, że wyjdzie z ciężkiej choroby, że będzie czuł się potrzebny jak dawniej. Wierzył w to, chociaż w ostatnich latach był przez niektórych młodych trenerów jakby nie zauważany. Zapraszano Go wprawdzie na obozy, ale były to trochę zaproszenia grzecznościowe. A on chciał być przydatny, chociaż nikomu nie chciał zabierać stanowiska. Był Człowiekiem skromnym, wielkiego serca i miłości do sportu, nie puszącym się po zdobyciu ogromnej sławy, imponował prostotą i wielkością emanującą z całej postaci.

Kochano Go i podziwiano. Patrzono na Jego gesty, mówią przecież tak mało, przyglądano się więc Jego nie efektownej, lecz zawsze skutecznej pracy. Dziwiono się, że tak rzadko podnosił głos na sali, nie musztrował, czasem tylko poruszał krzaczastymi brwiami, kiedy był niezadowolony. Zawodnicy czuli przed Nim respekt. Ale nie był to strach słabego przed silnym. Bali się, że się po prostu zagniewa, że nie przyjdzie do bokserskiego pokoju na pogawędkę, nie zagra w brydża, czy nie ułoży garibaldki, gier, gier których nauczył pięściarzy w miejsce dawnego pokera i "oczka", że nie pomoże znaleźć właściwego słowa do krzyżówki.

Feliks Stamm nie był wykształconym Człowiekiem. Umiał jednak rozmawiać o wszystkim, znał się na wielu sprawach, biegle władał językami niemieckim i angielskim, łatwo porozumiewał się po rosyjsku. Był w sporcie Kimś, z którego zdaniem liczono się w kraju i poza jego granicami. Był samoukiem, a podpatrując innych, poszerzał swoją wiedzę fachową. Wniósł do sportu nowe myśli, z których najcenniejszą była z pewnością indywidualizacja treningu dla zawodników o różnych predyspozycjach psychofizycznych. Był intuicjonistą, który umiał wprost przewidzieć sukces tworzonego dzieła, choć nigdy nic nie obiecywał. Oszczędzał pochwały, nie szafował nagrodami, ale gdy komuś powiedział "nieźle było", to "nieźle" stawało się złotem.

Urodził się 14 grudnia 1901 roku w Kościanie. W roku 1920, służąc w grudziądzkiej Centralnej Szkole Kawalerii, był instruktorem jazdy konnej. Tam po raz pierwszy zobaczył jak wygląda walka na pięści. Propagowali ją amerykańscy oficerowie i instruktorzy YMCA. Przeniesiony w 1923 roku do Poznania, został wkrótce instruktorem w Centralnej Szkole Gimnastyki i Sportu. Przy tej Szkole powstał klub "Pent-hatlon", w którym lekcji boksu udzielał kpt Leon Berski. Podobały się Stammowi te lekcje i w latach 1923-1926 rozegrał 13 oficjalnych walk, wygrał 11, zremisował l /z jednym z pierwszych mistrzów Polski Gotowałą/ i przegrał l /z mistrzem i reprezentantem Polski na I ME Wendem/. Startował w kategoriach piórkowej i lekkiej. Stoczył także około 30 walk pokazowych. Nie był jednak, nawet jak na owe prekursorskie czasy, pięściarzem wybitnym. Wtedy to właśnie zaczął sam uczyć walki na pięści. Już w końcu 1926 roku objął stanowisko trenera w poznańskiej "Warcie", która stawała się gniazdem, z którego wyrastali pierwsi mistrzowie i reprezentanci Polski. Na tym stanowisku pozostawał przez 6 lat - do 1932 r., kiedy to został przeniesiony do Warszawy, jako wykładowca w Centralnym Instytucie Kultury Fizycznej /dzisiejsza AWF/.

Będąc trenerem "Warty"- najsilniejszego przez lata klubu - z reguły uczestniczył w przygotowaniach do najważniejszych imprez międzynarodowych. Przecież z "Warty" wywodzili się niemalże wszyscy reprezentanci. Wraz z niemieckim trenerem PZB -Otto Nispelem przygotowywał polską drużynę do pierwszego w historii oficjalnego meczu międzypaństwowego z Austrią w roku 1928 /wygraliśmy 10:6/, brał udział w szkoleniu przed Igrzyskami w Amsterdamie w tym samym roku. Potem został asystentem włoskiego trenera Garzeny, który został zatrudniony przez PZB, a po jego wyjeździe już w 1936 roku został samodzielnym trenerem narodowej kadry.

Stał w narożniku naszej drużyny olimpijskiej w latach 1936,1948,1952,1956,1960,1964 i 1968, przeżywał wraz ze swoimi zawodnikami pierwsze porażki, ale też i pierwszy medal zdobyty w Londynie przez Aleksego Antkiewicza. Radował się, ukradkiem ocierając szklące się od łez oczy, po trzecim kolejnym złotym medalu w Tokio. Aż 14 razy przygotowywał zespół narodowy do turniejów o mistrzostwo Europy, kończąc swoją trenerską karierę dwoma tytułami zdobytymi w Madrycie w 1971 roku przez Ryszarda Tomczyka i Jana Szczepańskiego. W tych kilkudziesięciu medalach zdobytych na międzynarodowej arenie, jest cząstka Jego myśli pracy, koncepcji. Nikt tego oficjalnie nie policzył, ale Feliks Stamm prowadził naszą drużynę w oficjalnych meczach międzypaństwowych co najmniej 130 razy. A ileż to odniósł zwycięstw, On i jego wspaniali pięściarze, których tak kochał.

Gdy Feliks Stamm odszedł już na zasłużoną przecież emeryturę, nie zerwał ze sportem. Jeździł ciągle na obozy, pomagał wielu klubom, zapraszany przez wielu wychowanków. Szczególnie często zapraszał swojego "Papę" mistrz olimpijski z Rzymu - Kazimierz Paździor do Lubina, gdy pracował tam jako trener ligowej drużyny. Wielu ludzi sportu miało za złe Feliksowi Stammowi, że przez ponad 40 lat swojej pracy nie wychował następcy i nie napisał paru książek, z których młodzi adepci trenerskiego fachu mogliby korzystać pełnymi garściami z wiedzy "Papy". Nie, nie wychował. Mawiał: Niech patrzą i uczą się, trenerstwa nikogo nie można nauczyć. Miał chyba rację ten Wielki Mag boksu. Ci co umieli patrzeć na Stammowe ręce skorzystali wiele, ci co nie chcieli, nie nauczyli się nigdy. Czy Feliks Stamm nie chciał, czy nie umiał napisać wielkiego podręcznika, nikt nie potrafi odpowiedzieć. Na pewno jednak nikt nie umiał Trenera do tego serio namówić...

Źródło: Na podstawie broszury z XVIII Turnieju Feliksa Stamma

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 788 Wiek 37 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 8793
odwalasz dobrą robote jarzynek dzięki
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 40994
Spoko, robie to co bardzo lubie i co mnie interesuje Pozdro

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Marian.B. ZASŁUŻONY
Ekspert
Szacuny 510 Napisanych postów 8840 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 54407
Czytałem "Pamiętniki Feliksa Stamma" - bardzo ciekawie napisana książka, fajnie się czyta. Opisywane są poszczególne turnieje, zawodnicy. Kolczyński, Chychła, Piłat i wielu innych - o każdym z ważniejszych podopiecznych Stamma jest trochę - o ich problemach, zaletach i ogólnie tym jakimi byli ludźmi. Polecam jako lekturę

Zmieniony przez - Marian.B. w dniu 2006-11-28 22:17:35

Sogów nie odbijam, jak podobała Ci się moja wypowiedź, to wejdź na www.pajacyk.pl !

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 53 Napisanych postów 11379 Wiek 38 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 47331
Jarzynek jak zawsze wypasiony

Były moderator w Stylach Tradycyjnych Uderzanych i MMA oraz byly czlonek "Elity"

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 18 Napisanych postów 4847 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 40994
KOSA KK dziękować, dziękować

"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

SYSTEMA w Polsce

Następny temat

techniki padów i ćwiczenia doskonalące - omówienie

WHEY premium