SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Fajny art. dot. siłowni :-)

temat działu:

Po siłowni, o siłowni

słowa kluczowe: ,

Ilość wyświetleń tematu: 7674

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 17 Napisanych postów 2971 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 32053
Sanktuarium bicepsa - Siłownia "S4"


Siłownia
Siłownia w swojej obecnej postaci jest instytucją stosunkowo młodą. Na Zachodzie jej popularność na większą skalę (poprzedzona okresem mody na aerobik w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych) rozpoczęła się w latach dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia, gdy prywatnych przedsiębiorców skusił potencjał siłowni, należących dotąd głównie do państwowych władz lokalnych. W wyniku inwestycji nastąpił błyskawiczny rozwój instytucji - według International Health, Racquet & Sportsclub Association (IHRSA) w latach 1996-2001 liczba klientów siłowni w Wielkiej Brytanii wzrosła ponad dwukrotnie, a w Niemczech prawie czterokrotnie. Podobnie wygląda sytuacja na całym Zachodzie.

Nie inaczej stało się w Polsce. Rozkwit siłowni w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych zbiegł się w czasie z przemianami ustrojowymi roku 1989 i pełnym otwarciem na zachodnie trendy i produkty. Moda na ćwiczenie szybko przeniosła się na polski grunt. W ciągu ostatnich piętnastu lat siłownie w Polsce gwałtownie rozmnożyły się, tak, że występują praktycznie wszędzie - od metropolii po miasteczka. O powszechności ich występowania świadczyć może przykład warszawskiego Mokotowa, gdzie na bardzo niewielkim obszarze wyznaczonym przez ulice Wiktorską, Al. Niepodległości, Racławicką i Bałuckiego, mieszczą się dwie siłownie (na tym samym terenie znajduje się jedna szkoła średnia i jedna podstawówka).

Z biegiem czasu zmienił się status instytucji, niekiedy traktowanej w Polsce dość nieufnie. Choć sformułowanie "koledzy z siłowni" wciąż w środowiskach inteligenckich (np. wśród studentów kulturoznawstwa) może powodować drwiący uśmiech, nikt już raczej nie postrzega sali ćwiczeniowej jako przestrzeni społecznie zdegradowanej. Siłownia to niekoniecznie nawiedzana przez podejrzanych osiłków piwnica, to także elegancki fitness club, w którym nad prezencją i kondycją pracują dziennikarze, biznesmeni, copywriterzy, studenci. Wydaje się, że sanktuarium bicepsa na dobre zakotwiczyło w naszej kulturze.

W sytuacji takiego rozpowszechnienia zjawiska, jego opis jest zadaniem dość skomplikowanym. Prowizoryczna siłownia w mazurskim miasteczku różni się od Studia Calypso w Europleksie przy Puławskiej, to z kolei wygląda inaczej niż mroczna salka przy klubie thai-bokserskim na ulicy Grójeckiej. Poniżej zajmę się przede wszystkim analizą jednego, konkretnego przypadku - siłowni "S4" położonej przy ulicy Nowowiejskiej w Warszawie. Mimo to niektóre obserwacje poczynione niżej mają, jak się zdaje, charakter uniwersalny.

Motywy

Co w ogóle można osiągnąć dzięki ćwiczeniu w siłowni? Czemu służą te godziny spędzane na podnoszeniu ciężarów lub pedałowaniu donikąd na nieruchomym rowerze? Wymienić można wiele powodów. Ćwiczenia dają siłę, pozwalają zbudować efektowne muskuły, zrzucić nadwagę, zachować względną sprawność fizyczną (piszę "względną", ponieważ siłownia, choć rozwija siłę, nigdy nie zapewni ćwiczącemu porządnej kondycji fizycznej, jaką osiąga się np. poprzez pływanie, chodzenie po górach etc.). Pobyt w siłowni może służyć rehabilitacji, może wynikać z chęci "zajęcia się czymś", "zrobienia czegoś". Poniżej spróbuję odtworzyć siłownianą hierarchię wartości, odpowiedzieć, które z powyższych motywów odgrywają największą rolę w wypadku siłowni "S4". Analizując ten problem, stawiam trzy pytania: kim są klienci "S4"? jak sytuuje się instytucja siłowni w kontekście rozważań nad ciałem we współczesnej kulturze? jakich informacji o siłowni dostarcza nam język, jakim mówią o niej jej klienci?

Klienci


Siłownia
Pisząc o klientach, muszę zastrzec na wstępie, że materiał, którym się posługuję, nie jest bardzo mocny. Dane o klientach (ich wieku, płci, statusie majątkowym, wykształceniu) zostały sformułowane na podstawie kilkumiesięcznych obserwacji. Starałem się, by były jak najbardziej rzetelne, należy jednak pamiętać, że nie dorównują one precyzją danym statystycznym pochodzącym z ankiety.

Przytłaczająca większość klientów to mężczyźni, pośród nich przeważają ludzie w wieku ok. 25-35 lat. Jak wynika z rozmów, są to studenci ostatnich lat lub młodzi pracownicy prywatnych przedsiębiorstw. Wśród studentów dominują, jak się zdaje, przedstawiciele praktycznych, konkretnych kierunków w rodzaju prawa, zarządzania i marketingu lub informatyki (często są to studenci pobliskiej Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych). Z rozmów, sposobu ubierania, a także ze specyfiki miejsca ("S4" jest dość drogą siłownią - karnet kosztuje 100 lub 130 zł) można wywnioskować, że są to ludzie dobrze sytuowani.

Czego szukają w siłowni tacy klienci? Siły? W naszej cywilizacji mężczyzna, zwłaszcza pracujący w biurze, rzadko kiedy potrzebuje jej naprawdę. Doświadczenie uczy ponadto, że w sytuacji zagrożenia (np. w bójce ulicznej) zbudowane w siłowni muskuły odgrywają niewielką rolę. Może wobec tego siłownia gromadzi młodych ludzi borykających się z nadwagą? Chyba też nie - większość klientów nie ma podobnych kłopotów, a wykonywane przez nich ćwiczenia mają raczej inne cele, niż spalanie tłuszczu. Nie spotkałem też ani jednej osoby, dla której pobyt w siłowni wiązałby się z rehabilitacją po doznanej kontuzji. Coś innego pobudza wyobraźnię klientów, coś innego każe im spędzać setki godzin na powtarzaniu tych samych, śmiertelnie nudnych ćwiczeń. Coś, o czym rozmawiają, czytają i myślą. Coś, co bezustannie oglądają na plakatach wiszących na ścianie siłowni, coś, czego szukają w otaczających ich lustrach: wspaniałe ciało, imponujące mięśnie.

Ciało w siłowni. Do ideału i jeszcze dalej

To banalne stwierdzenie, ale ciało odgrywa w kulturze współczesnej ogromną rolę. Eksponowane na billboardach, w telewizji i w gazetach (nieraz zresztą poświęconych wyłącznie jemu), często nagie lub półnagie, mało kogo pozostawia obojętnym. Wobec lansowanego wokół ideału trzeba się określić, wybrać afirmację lub kontestację. Jak się zdaje, przeważająca większość ludzi decyduje się na pierwszą opcję. Dla coraz liczniejszego grona piękno cielesne staje się conditio sine qua non szczęścia. Szczęście to można osiągnąć, jeżeli poświęci się odpowiednią ilość czasu, energii, pieniędzy. W ideale piękna cielesnego podstawową rolę odgrywa odpowiednia sylwetka, współcześnie raczej eksponowana niż ukrywana przez obowiązującą modę. W męskiej sylwetce nadrzędną sprawą jest oczywiście muskularna klatka piersiowa. W książce pt. "Przetrwają najpiękniejsi" Nancy Etcoff pisze obrazowo:
"Mięśnie klatki piersiowej są dla mężczyzn odpowiednikiem poroża, ich uzbrojeniem. Chociaż przestali już polować i nie walczą miotając pociski, szeroka klatka piersiowa pozostaje echem zdolności umożliwiających przetrwanie. Mężczyźni walczą na pięści i zamiast szczerzyć kły, napinają mięśnie. Współcześnie muskularna górna część ciała używana jest często do innego rodzaju polowania i zbieractwa. Magazyn "Muscle and Fitness" czyta każdego miesiąca 6 milionów ludzi; na jego okładce widnieje zwykle umięśniony mężczyzna (w którego często wpatruje się pełna podziwu kobieta), a typowy nagłówek brzmi "zbudować masę"" (s. 247).

Warto zwrócić uwagę na owe "inne rodzaje polowania i zbieractwa" i nieprzypadkową obecność kobiety (bez wątpienia atrakcyjnej), która towarzyszy mężczyźnie na okładce magazynu. Współczesnemu yuppie (a tacy, jak pokazałem wyżej, dominują wśród klientów "S4") mięśnie nie służą ani do walki, ani do pracy. Mają wzbudzać szacunek innych mężczyzn i, co chyba najważniejsze, przyciągać spojrzenia atrakcyjnych kobiet. I, jak się zdaje, przyciągają. Z tej prawdy dobrze zdają sobie sprawę muzycy prześmiewczej formacji hip-hopowej "Afrokolektyw". Odrzucony przez dziewczynę bohater piosenki "Dopsz bujam" wie, jak ma postępować:

"...wróciłem do chałupy [...]
i nadmuchałem swoje ciało chuderlawe
teraz jest zbudowane jak doskonale
na łeb peruka, kręcone długie pióra
jeszcze gładka skóra
i przyjemna natura.
Bo spotkać się nie chcę znowu z protestem,
wracam tam i pogadam niczym miły facet z gestem".

Taka taktyka przynosi oczywiście sukces: bohater łatwo, niemal bez jednego słowa, zdobywa dziewczynę, po czym rozkoszuje się owocami podboju. Czy ćwiczenie jest wobec tego przede wszystkim obliczone na zdobycie uznania innych, zwłaszcza zaś płci przeciwnej? Jeżeli to rzeczywiście mięśnie (jako cel estetyczny w odróżnieniu od praktycznego, jakim byłaby np. siła) stanowią doraźny cel ćwiczących, to celem ostatecznym byłyby spojrzenia innych. Prowadzi to do dość radykalnego wniosku, że muskulatura i piękne ciało nabierają wartości tylko wówczas, gdy istnieje ktoś, kto może je podziwiać, czyli, parafrazując Rousseau, że esencja mięśni jest w oczach innych. Czy naprawdę?

W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych troje amerykańskich psychologów pod przewodnictwem Harrisona Pope'a przeprowadziło szereg badań nad męskimi klientami siłowni. Efektem tych badań jest wydana cztery lata temu książka "Kompleks Adonisa". Tytułowym kompleksem dotkniętych jest wielu mężczyzn, zwłaszcza młodych. Oto jak definiuje go Pope:
"[kompleks Adonisa] odnosi się do wszelkiego rodzaju obsesji związanych z fizycznym wyglądem na jakie natrafiamy u chłopców i mężczyzn. Niektórzy z nich obawiają się, że nie są dość muskularni, inni, że nie dość szczupli; inni przejmują się jakąś nieatrakcyjną cechą, włosami, rysami twarzy etc. Wszystkie te zmartwienia stanowią różne formy Kompleksu Adonisa. [...] Kiedy mówię o Kompleksie Adonisa, mam na myśli przypadki ludzi przesadnie przejmujących się swoim wyglądem, np. takich, którzy martwią się otyłością, choć wcale nie są otyli."

Pozornie oznaczałoby to, że przyczyna leży w człowieku, nie w otoczeniu. Skąd jednak bierze się owo rozczarowanie własnym ciałem, zwłaszcza zaś przekonanie o niedostatecznym umięśnieniu? Oczywiście z zewnątrz - z telewizji, z kina, z reklam. Do pogłębiania się rozdźwięku między Ja rzeczywistym a Ja idealnym przyczynia się też szeroko rozwinięty przemysł związany męskim ciałem, oferujący odżywki, diety, programy ćwiczeniowe, środki na porost włosów i tysiące innych artykułów. Współczesny mężczyzna znajduje się w podwójnej pułapce - z jednej strony odczuwa presję, by zbliżyć się do ideału, z drugiej strony wie, że jako prawdziwy mężczyzna nie powinien przecież przejmować się zbytnio swoim wyglądem lub zgoła wcale nie poświęcać mu uwagi. To poczucie rozdwojenia może stawać się z czasem przyczyną poważnej frustracji.

Teza, że głównym motywem klientów siłowni jest pragnienie zbudowania muskulatury wydaje się zatem uzasadniona. Z kolei do pogoni za mięśniami dopinguje ćwiczących przede wszystkim chęć dorównania ideałowi męskiej sylwetki i potwierdzenia bądź udowodnienia w ten sposób własnej męskości wobec innych, zwłaszcza zaś wobec kobiet. Na zakończenie powyższej myśli przedstawię krótką refleksję nad językiem siłowni, wydaje się bowiem, że stanowi on trafne odzwierciedlenie motywów, którymi kierują się klienci siłowni.

Mowa mięśni. Co język siłowni mówi o siłowni

Terminologia odnosząca się bezpośrednio do klienta siłowni służy zazwyczaj opisowi jego wyglądu. Tak więc klient może być "zrobiony" (czyli umięśniony) lub w wersji dosadniejszej "do***any"; może też mieć "zrobioną" (do***aną) klatkę, plecy, bicepsy etc. Niektóre grupy mięśni mają specjalne nazwy, np. "kaptury" (mięśnie dźwigacze łopatki). Szczególnie wielu doczekały się mięśnie brzucha - usłyszeć możemy, że ktoś ma "niezły kaloryfer" albo "niezły ponton"; w magazynie "Forma" nieraz zetknąłem się z porównaniem "brzuch jak tarka".

Druga część terminologii podmiotu to wyrazy opisujące czynności. Klient może "rwać", "wyciskać", "robić kaptury", "robić ławeczkę". Do tego dochodzi język programów szkoleniowych operujący sformułowaniami w rodzaju "uginanie przedramion ze sztangą stojąc", "ściąganie uchwytu wyciągu do klatki" czy "wiosłowanie z hantlem jednorącz".

W omówionym tu słownictwie dominują wyrazy służące opisywaniu mięśni. O czym, jeśli nie o fascynacji muskulaturą, świadczy obecność trzech określeń na mięśnie brzucha? Również czasowniki nazywające ćwiczenia odnoszą się w istocie do poszczególnych grup mięśniowych. Nawet gdy klient mówi "jeszcze zrobię ławeczkę" albo "jeszcze mi została maszyna" (co zdarza się rzadko, częściej powie się po prostu "mam jeszcze do zrobienia klatkę/barki/nogi"), naprawdę myśli "jeszcze tylko klatka". Wydaje mi się, że język siłowni dużo mówi o zainteresowaniach klientów i potwierdza wcześniejszą tezę o głównych motywach kierujących ich postępowaniem.

Wartości, styl, obyczaje

Można wskazać trzy podstawowe cechy definiujące wspólnotę siłowni. Otóż po pierwsze jest to miejsce bardzo "męskie", a klienci są "prawdziwymi mężczyznami". O tym co to dokładnie oznacza i w czym się przejawia - za chwilę. Po drugie siłownia to wspólnota ludzi dbających o siebie, zadbanych, zarówno gdy w grę wchodzi zdrowie, jak i wygląd zewnętrzny. Wreszcie siłownia jest instytucją bardzo mocno związaną ze stylem życia, w którym kluczową rolę odgrywają dobra materialne. Piękne ciało przyczynia się do dobrego samopoczucia na tej samej zasadzie co szybki samochód czy modne ubranie, że posłużę się najbanalniejszymi przykładami. Moim celem nie jest to oczywiście analiza konsumpcyjnego stylu życia; postaram się natomiast pokazać, jak taki model egzystencji wiąże się z omawianą instytucją i jak ten związek objawia się w samej siłowni.

Siłownia to przede wszystkim klub mężczyzn i to, niejako z definicji, klub silnych mężczyzn. Już sama specyfika miejsca narzuca zachowania charakterystyczne dla archetypicznego "prawdziwego mężczyzny". Przejawia się to na kilka sposobów.

Podstawowe, stereotypowe męskie wartości to przyjaźń (archetyp "męskiej przyjaźni"), szacunek i siła. Każda z nich, w wersji miniaturowej, znajduje swoje miejsce w siłowni.

Szacunek i męska przyjaźń przejawiają się na przykład w rytuale powitania: wchodzący do sali klient po kolei podchodzi do kilkunastu, często po raz pierwszy widzianych ćwiczących, i wymienia z nimi uścisk dłoni. Inny namiastkowy przykład to asekurowanie się przy ćwiczeniach. Przed wykonaniem ciężkiego ćwiczenia, np. wyciskania sztangi w pozycji leżącej, jeden klient zwraca się do drugiego z sakramentalnym pytaniem "staniesz za mną?". Wówczas drugi staje nad jego głową, by w krytycznym momencie pomóc unieść ciężar, często dodając zapału okrzykami w rodzaju: "Sam, sam!", "Dajesz! Jedziesz! Wydech!". Posmak męskiej przyjaźni noszą też rady, których czasem udzielają weterani siłowni jej adeptom (sam nieraz z szacunkiem słuchałem pouczeń z ust muskularnych starszych kolegów).

Obecność siły w siłowni jest oczywista. Co więcej, siłownia, to zapewne jedno z niewielu miejsc, gdzie współczesny mężczyzna może wykazać się siłą fizyczną i zmierzyć się w niemej rywalizacji z innymi. O ile umięśniona klatka piersiowa służy mężczyźnie cały czas, o tyle rzadko kiedy może on pokazać innym jak podnosi sto pięćdziesiąt kilogramów. Atmosferę męskości i podziwu dla siły podkreślają wiszące na ścianie zdjęcia półnagich mocarzy walczących na gołe pięści lub dźwigających wspólnie ogromny głaz, a całości dopełniają wypisane na plakacie aurea dicta: "Pamiętaj, jeśli nie osiągasz wyznaczonych celów, praktycznie nie istniejesz" albo "Sukces jest dla tych, którzy ćwiczą wytrwale i pozostają skoncentrowani".

Druga wartość wspólna dla większości klientów "S4" to skłonność do dbałości o siebie, o swój wygląd i zdrowie. O owej skłonności świadczy przede wszystkim sama obecność w siłowni, miejscu, w którym pielęgnuje się ciało. Nieprzypadkowo w tym samym budynku znajdują się również sauna (korzystanie w cenie karnetu) i solarium, często odwiedzane przez klientów. Dodatkowo każdy ćwiczący ma możliwość indywidualnego skonsultowania się z dietetykiem i ustalenia jadłospisu, który pomoże mu w osiągnięciu wymarzonej sylwetki i zachowaniu dobrego zdrowia.

Tak więc klienci "S4" mają świetne warunki by o siebie odpowiednio zadbać. I te warunki wykorzystują. Umięśnieni, często lekko opaleni pod solaryjną lampą, z krótko ostrzyżonymi włosami i wydepilowanymi pachami, ubrani w modną firmową odzież, zbliżają się systematycznie do ideału mężczyzny opisywanego w magazynie "Forma" (zob. niżej). W rozmowach prowadzonych między ćwiczeniami wymieniają doświadczenia, dyskutują o programach treningowych, o dietach służących budowaniu masy (nieśmiertelny kanon to kurczak z ryżem i banany), dzielą się uwagami na temat postępów w budowaniu muskułów. Nigdy nie zapomnę widoku gigantycznego osiłka, który podwinąwszy rękaw z rozpaczą obmacywał przed lustrem monstrualny biceps, zwierzając się podobnie zbudowanemu koledze, że w ostatnim miesiącu obwód ramienia spadł mu bodaj o pół centymetra. W czasie treningów wszyscy klienci niezmiennie popijają z butelek wodę mineralną (zwaną czasem "oligocenem"), która mogłaby na równi ze sztangą stanowić symbol siłowni, miejsca muskularnych, silnych i zdrowych facetów.

Na koniec zajmę się trzecią cechą łączącą znaczną część klientów. Tą cechą jest przywiązanie do dóbr materialnych. Otóż z tego co napisałem wcześniej wynika, że głównym celem siłowni jest produkcja doskonałych ciał, które stawałyby się źródłem satysfakcji i sukcesu w relacjach z innymi ludźmi. Takie pojmowanie ciała zrównuje je z dobrami materialnymi gwarantującymi pewien status towarzyski. Z dobrami, które dobrze charakteryzowało dziś już nieco archaiczne powiedzenie "fura, skóra i komóra". Tezę o związku siłowni ze stylem życia nastawionym na wartości materialne i ich konsumpcję potwierdza analiza rozmów prowadzonych przez klientów. Dwa główne bloki tematyczne to siłownia (te rozmowy omówione zostały w poprzednim akapicie) i szeroko pojęte doświadczenia konsumpcyjne. Doświadczenia różnorakie: wybór nowego telefonu komórkowego, zakup spodni za 379 złotych, jedzenie sushi w japońskiej restauracji, wyprawa do klubu i podryw na imprezie. Dyskusja o jakości warszawskich kebabów albo o najnowszej superprodukcji hollywoodzkiej. Nie mówi się natomiast o książkach, o teatrze, o muzyce innej niż ta, którą słychać w radiu. Nie oznacza to koniecznie, że żaden klient nigdy nie bywa w teatrze, ani nie czyta książek (skądinąd w wypadku wielu wydaje się to całkiem prawdopodobne). Po prostu dyskusja o Tomaszu Mannie brzmiałaby w siłowni równie dziwnie, jak dyskusja o batonach białkowych w antrakcie "Rigoletta" w Operze Narodowej. Siłownia to miejsce prawdziwych mężczyzn, a nie wątłych intelektualistów. "Forma" - esencja stylu siłowni

W górnej sali siłowni "S4" (por. "Przestrzeń") na parapecie obok barku wyłożone są kolorowe czasopisma, które można przeglądać racząc się koktajlem białkowym po skończonym treningu albo pedałując na nieruchomym rowerze. Wśród kilkunastu tytułów (od nielicznych egzemplarzy "Polityki" przez "Cosmopolitan" i "Playboya" po "Kulturystykę i Fitness") znalazłem magazyn, który wydał mi się szczególnie cennym świadectwem omawianego tu stylu życia. "Forma" (od stycznia 2004 ukazująca się pod nowym tytułem "Men's Health") nie jest pismem kulturystów, spędzających w siłowni pół życia i faszerujących się sterydami. To pismo zwyczajnego faceta. Oto jak wyobrażali go sobie redaktorzy zakładający magazyn:
"Chcieliśmy wydać pierwszy numer "Formy" i ze szczenięcą brawurą wymyśliliśmy sobie Idealnego Czytelnika. Miał on być: inteligentny, ciekawy świata, otwarty na swoje problemy i świadomość, że dbałość o zdrowie we wszystkich jego aspektach sprzyja sukcesowi i dobremu samopoczuciu. Jakby tego było mało, do wymarzonych cech dołączyliśmy poczucie humoru, zmysł estetyki i fason. W pierwszą rocznicę wydawania "Formy" musimy przyznać, że popełniliśmy poważny błąd. Nasz czytelnik - a wiemy to z korespondencji, telefonów i spotkań - do wspomnianych cech dorzuca jeszcze wnikliwość, obiektywny krytycyzm i jakże bliską nam wrażliwość na kobiece piękno".

Krótko mówiąc, "Forma" przeznaczona jest dla mężczyzn, którzy chcieliby być zdrowi, sprawni, dobrze zbudowani ("dbałość o zdrowie..."), którzy pragną nadążać za modą ("zmysł estetyki i fason") i cieszyć się powodzeniem u płci przeciwnej ("wrażliwość na kobiece piękno"). Sympatyczny, muskularny facet z okładki uśmiecha się, jakby mówił: "Wystarczy tylko trochę cierpliwości. Kimkolwiek jesteś, inżynierem, lekarzem czy wykładowcą z polonistyki, ty też możesz być sprawny, atrakcyjny, rozchwytywany. Po prostu otwórz i czytaj". Jeżeli pójdziemy za jego głosem, znajdziemy vademecum prawdziwego mężczyzny zawarte w kilku działach: sport/fitness, wygląd/styl, kariera, zdrowie/dieta i, oczywiście, seks/partnerstwo. Trudno streszczać tę skarbnicę życiowych mądrości; aby dać posmak owej tajemnej wiedzy, przytoczę kilka haseł z okładki: "Jak poderwać modelkę, wyjść do ludzi po bankiecie, mieć dobrą fryzurę", "Jak przejrzeć jej sztuczki, wybrać idealny nóż, walczyć z potem", "Jak kupić notebooka, obstawiać konie na wyścigach, utrzymać formę jesienią", "Jak nawiązać znajomość przez Internet, lepiej widzieć, mieć mocne plecy". Jak widać, zakres tych zagadnień zamyka się praktycznie w trójkącie zdrowie - wygląd - konsumpcja (do ostatniej kategorii zaliczam relacje z kobietami). Dokładnie tak, jak zakres rozmów prowadzonych w siłowni. Trudno powiedzieć, czy to "Forma" kreuje siłownię, czy siłownia "Formę". Bardziej prawdopodobne wydaje się tłumaczenie, że redaktorzy dobrze rozpoznali potrzeby i zainteresowania licznej grupy mężczyzn i stąd tożsamość tematyczna. Bez względu na to, jak jest naprawdę, "Forma" pozostaje tekstem objawionym pielgrzymów do sanktuarium bicepsa i najpełniejszym wyrazem wyznawanej przez nich religii.

zrodlo >>>>> kulturalny.uw.edu.pl <<<<<<<<

Zmieniony przez - KokoWKS w dniu 2006-10-03 19:36:24

Keep ya head up

Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 25 Napisanych postów 10815 Wiek 35 lat Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 59538
wieczorem przeczytam

http://www.pajacyk.pl - Kliknij.

www.fmoto.pl Forum motoryzacyjne, zapraszam!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11145 Napisanych postów 51525 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
SOG ale od razu mówię że przeczytałem około połowy bo mnie oczy bolą już. pozdro
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 24 Napisanych postów 9813 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 111035
SOg za art przeczytam jutro

pozytywny jak HIV

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 503 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 9191
Przeczytałem wszystko,fajny art SOG
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
saib__ ZASŁUŻONY
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 20426 Wiek 34 lat Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 84645
Heh uwielbiam takie arty.
Nałapiesz sogów a 5/50 osób przeczyta...

Ogólnie nie lubię artykułów 'niefachowych' na takie tematy.

Były moderator Sceny MMA i K-1 oraz elita SFD.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 14 Napisanych postów 700 Wiek 43 lat Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 19983
Spoko art. SG.

Tylko Umarli widzieli koniec wojny... Ci co przeżyli, nie zobaczyli..

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 89 Wiek 34 lat Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 6025
artykul przeczytam jutro bo juz mi sie dzisiaj nie chce

lap SOG'a
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 17 Napisanych postów 2971 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 32053
może ktos ****a przeczyta ?!

Zmieniony przez - KokoWKS w dniu 2006-10-03 22:14:48

Keep ya head up

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 173 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 2631
Chyba jestem pierwszy który przeczytał całość

może być

"...tylko silny w życiu przetrwa, tylko silny będzie żył..."

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 503 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 9191
Nie byłeś pierwszy
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Być moze Ciekawa propozycja!!

Następny temat

Eksperci z SDW

Wiecej