Śniadanie 8:00 - 50g Płatków owsianych + 30G Białka (Isolate 100, sfd whey etc naprzemiennie).
Obiad 15:00 - Mielona pierś z indyka 200G + 40G Cebuli, 100G ryżu brązowego, kasza gryczana, makaron pełnoziarnisty (naprzemiennie)
Podwieczorek 18:00 - 250g Twarogu chudego z 30G Białka
Kolacja 21:00 - 4 jajka w postaci omleta (+30g Białka) bądź jajecznica z przyprawą gyros +40G Cebuli i z 50g jakiejś chudej szynki z indyka.
Często podduszam, smażę - różnie bywa, zwykle robię ciepłą szamę na oliwie z oliwek bądź oleju kokosowym.
Nie czuje się głodzony, od stycznia 2017 tak jem i jestem przyzwyczajony, raz na tydzień/dwa wleci alkohol, co prawda nie wypada ale wszystko jest dla ludzi, staram się ograniczać ostatnim czasem, nie pije piwa tylko lekkie drinki z whisky i cola zero.
Nie piję żadnych soków, tylko cola zero i woda, częsciej woda, nie słodzę kawy, herbaty- totalnie nic.
Sadło spadło, wszystko na pierwszy rzut oka w porządku, jako tako zarys jakiś widać na brzuchu lecz czuje, że fatu zostało, jestem świadomy, że spaliłem sporo mięśni. Jem stosunkowo sporo białka, na low carbie siedziałem.
Moje pytanie, 1500kcal stykało dziennie, czasami ta stówka więcej, ile powinienem jeść abym się nie ulał jak prosiaczek?
Następnie z powodu kontuzji musiałem odpuścić siłownie (Skręcony prawy staw barkowy), jest jakaś opcja aby się pozbyć tego zbędnego fata?
Na obecny moment nie ćwiczę, staram się jak najwięcej ruszać, mam w planie wrócić do biegania. Waga spadła na 63, czasami bywało nawet 61 na czczo ale to może woda? Nie mam zielonego pojęcia.
Według internetowych kalkulatorów widzę pare różnych wyników jak liczyłem swoje zapotrzebowanie, czy jest jakaś dobra dusza w stanie mi to podliczyć?
Proszę o rady, pozdrawiam serdecznie!