dziś w pracy dzień d****a
takie elementy się trafiały, że....
działałem na mieście, nie przy dworcu. Kontrolowałem bilety.
patologia to mało powiedziane...
wsiadam do tramwaju 3 przystanki przed pętlą, jedzie jakiś pakier duży, podchodzę i grzecznie zapytuje o bilet, a on "pfff nie mam" ok to dokumenty "pfff nie mam"
mówię "to napyerdalamy się" on oczy jak 5 złotych, chyba się zdziwił, że nie chce policji wzywać... kontynuuje "co się patrzysz?! wstawaj i się napyerdalamy" a on "co Ty jesteś nienormalny ??!" mówię "a co myślałeś, że normalnych przyjmują??!"
wiecie taka gra na psychice... szybciutko wyciągnął dokumenty.
Inny typ mi skakał po siedzeniach, chyba chciał być niczym Ikar, ale historia lubi się powtarzać i on też miał podcięte skrzydła.... no w zasadzie to nogi i wylądował z hukiem w pozycji bocznej ustalonej.
Inna typiara atakowała szpilkami
ściągnęła buty, złapała w rękę i próbowała tą szpilką przyatakować. Nie powiem kreatywnie bardzo
takich akcji nie oglądałem nawet na dworcu wśród złodziei. Doskoczyła koleżanka i ją pozamiatała bez zbędnych dyskusji.