sprinterek
Sześcioro reprezentantów Polski wystąpi w pierwszych w tym sezonie zawodach lekkoatletycznej Diamentowej Ligi, które odbędą się w piątek (6 maja) w katarskiej Dausze. To będzie prawdziwa konstelacja gwiazd, bowiem zaprezentują się tam medaliści największych imprez: Tomasz Majewski, Piotr Małachowski, Marcin Lewandowski, a także: Mateusz Didenkow, Wojciech Theiner i Renata Pliś.
Majewski, mistrz olimpijski, wicemistrz świata i Europy, a także rekordzista Polski (21,95 m) w pchnięciu kulą, bardzo solidnie przepracował okres przygotowawczy. Nie liczy jednak na to, że już na początku sezonu będzie uzyskiwał znakomite wyniki.
- Jestem zadowolony z przygotowań do tego sezonu. Zrealizowałem wszystko, co zamierzałem. W Dausze liczę na w miarę dobry start. Co to znaczy? Wynikowo liczę na przekroczenie granicy 21 metrów. Jeżeli chodzi zaś o miejsca, to nie liczę na zbyt wiele. Wiem, w jakiej formie są obecnie moi rywale. W tym momencie są oni naprawdę mocni - przyznaje nasz kulomiot.
W Katarze przyjdzie mu zmierzyć się z Kanadyjczykiem Dylanem Armstrongiem, liderem światowych list w tym sezonie (21,72 m). Nie zabraknie także dwóch Amerykanów. Odwiecznego rywala Majewskiego Christiana Cantwella i Reese'a Hoffy, który w tym sezonie osiągnął już wynik 21,56 m. W Dausze nie wystartuje za to Białorusin Andriej Michniewicz. Mistrz Europy z Barcelony przed kilkoma dniami pchnął 21,63 m. Granicę 21 metrów przekroczył jeszcze w tym sezonie inny z Amerykanów Adam Nelson - 21,39 m.
- Wiem, że to będzie bardzo ciężki sezon, w którym wielu zawodników uzyska bardzo dobre wyniki. Trzeba jednak pamiętać o tym, że dla nas główna impreza, czyli mistrzostwa świata w Daegu, jest za cztery miesiące. To będzie zatem bardzo długi sezon i jeśli ktoś poważnie myśli o medalach, to musi równo rozłożyć siły - tłumaczy Majewski, który chciałby w tym roku jako pierwszy Polak w historii posłać kulę poza granicę 22 metrów.
- Jeżeli wszystko ułoży się tak, jak powinno i nie będzie jakiś wielkich przeszkód, to powinien w tym roku przekroczyć granicę 22 metrów - deklaruje.
- Ta praca, którą wykonałem przed sezonem, to jest już zalążek przygotowań do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Londynie. Tak właśnie planowaliśmy z trenerem. Chcieliśmy wykonać tak dużą pracę, by ta wystarczyła na dwa lata. Oby teraz tylko wszystko zagrało - dodaje.
Drugą z naszych wielkich gwiazd, która startować będzie w Dausze, jest Piotr Małachowski. W ubiegłym roku, jako pierwszy Polak w historii wygrał klasyfikację generalną w rzucie dyskiem Diamentowej Ligi. W tym sezonie o ten sukces będzie jednak ciężko.
- Kurcze jest siła, a dysk nie lata. Błędy w technice są zawsze. Nigdy nie rzuca się idealnie. Nie mogę złapać w kole tej dynamiki, którą miałem. Przez to dysk nie ma odpowiedniej prędkości początkowej. Wprawdzie inni mówią, że rzucam szybko, ale ja kompletnie nie czuję tego. Może jak przyjdą zawody. Pojawi się lekki stresik i adrenalinka i wówczas wszystko zaskoczy - mówi nasz wicemistrz olimpijski i świata oraz mistrz Europy i rekordzista kraju (69,83 m).
Małachowski przyznaje, że nie czuje się wielką gwiazdą. A tak właśnie przedstawiają go organizatorzy mityngu.
- Cieszę się, że mnie doceniają, ale nie czuję się wielką gwiazdą. W ubiegłym roku wygrałem Diamentową Ligą, ale teraz trzeba o tym zapomnieć. To było już dawno - twierdzi.
A jaki wynik usatysfakcjonowałby go w Dausze?
- Gdybym rzucił w tych zawodach pomiędzy 64, a 67 metrów, to byłbym zadowolony - odpowiada.
Rywalami Małachowskiego będą m.in. Estończyk Gerd Kanter i Węgier Zoltan Kovago.
W Katarze wystartuje także Marcin Lewandowski, który na występ w mityngu Diamentowej Ligi zdecydował się w ostatniej chwili i przystąpi do niego niemal z marszu.
- Kilka dni temu zacząłem obóz w St. Moritz i tym właśnie startem się przetrę, "przedmucham płuca". Wejście w cięższe treningi będzie łatwiejsze. I to jest dla mnie najważniejsze, czyli dobry trening zbliżający mnie do igrzysk olimpijskich - przyznaje nasz mistrz Europy na 800 metrów z Barcelony.
Lewandowski miał mieć za rywali dwukrotnego halowego mistrza świata Abubakera Kakiego i dwukrotnego rekordzistę świata, Davida Rudishę, ale obaj wycofali się z powodu kontuzji. Ten ostatni jest liderem światowych list w tym sezonie (1.43,88).
- Ich nieobecność nie ma dla mnie żadnego znaczenia, ja i tak będę robił swoje, dam z siebie wszystko, by móc przesunąć się treningowo. Chciałbym tak się zmęczyć tym biegiem, żeby przez kolejne 20 minut leżeć na bieżni i dochodzić do siebie (śmiech) - zapowiada Lewandowski.
- Nastawienie mam bojowe jak zawsze, ale nie musi to oznaczać że wygram te zawody. Nie robię jeszcze treningów specjalistycznych do mojej konkurencji, nie założyłem nawet jeszcze kolców na nogi, bo mistrzostwa świata w Daegu są bardzo późno, więc specjalistyczny trening również mam przesunięty na późniejszy okres (czerwiec-lipiec). Pierwsze starty takie jak Dauha czy Hengelo będą dla mnie dobrymi treningami, po których pomału będę wchodził w tempa, czyli trening przygotowujący mnie do mojej konkurencji - dodaje.
Lewandowski przyznaje, że jest bardzo zadowolony z przygotowań do tego sezonu.
- Jestem bardzo zadowolony z przygotowań do tego sezonu. Od paru ładnych miesięcy jestem w mocnym treningu ogólnym: siła, wytrzymałość, dynamika, sprawność. Niedługo zacznę przerabiać to na wytrzymałość szybkościową. Przez cały ten okres nie miałem żadnych problemów z kontuzjami. Jedynie przed halowymi mistrzostwami Europy przytrafiła mi się infekcja górnych dróg oddechowych. Ministerstwo Sportu poprzez PZLA, przy wsparciu sponsorów PKN Orlen oraz Powerade zapewniło mi zaplecze treningowe i nie musiałem się niczym stresować. Ponad tydzień temu zrobiłem badania wydolnościowe, które również potwierdziły, że wszystko idzie w dobrą stronę i jest dużo lepiej niż po zgrupowaniu w Kenii - ocenia 23-latek, który wierzy w to, że to będzie dla niego bardzo dobry sezon.
- Myślę, że będzie jeszcze lepiej niż w ubiegłym sezonie. Już sama hala pokazała, jak wszystko poszło w górę. Jeśli mi szczęście dopisze, to naprawdę może być dobry sezon - zapowiada.
W Dausze zaprezentują się ponadto: mistrz Polski w skoku wzwyż Wojciech Theiner, w skoku o tyczce zobaczymy podopiecznego Jacka Torlińskiego - Mateusza Didenkowa, z kolei w biegu na 1500 m na liście startowej widnieje nazwisko Renaty Pliś.
Małachowski i Majewski zaraz po zawodach w Katarze wracają na zgrupowanie do Spały.
- Tam chcę wykonać taki finalny etap treningu przed kolejną częścią sezonu. Potem startuję w Rzymie (26 maja), trzy dni później w Hengelo i wreszcie Eugene (4 czerwca). Potem wchodzę w normalne startowanie. Tych występów na pewno będzie bardzo dużo przez cały czerwiec i lipiec - zapowiada nasz kulomiot.
Z kolei Lewandowski po Dausze ma zaplanowany start w Hengelo i Bydgoszczy (6 czerwca).
- Pierwsze oznaki formy powinny pojawić się w Birmingham w połowie lipca oraz podczas wojskowych zawodów w Rio de Janeiro. Potem przetarcie na mistrzostwach Polski i mam nadzieję udane mistrzostwa świata - dorzuca nasz średniodystansowiec
Majewski, mistrz olimpijski, wicemistrz świata i Europy, a także rekordzista Polski (21,95 m) w pchnięciu kulą, bardzo solidnie przepracował okres przygotowawczy. Nie liczy jednak na to, że już na początku sezonu będzie uzyskiwał znakomite wyniki.
- Jestem zadowolony z przygotowań do tego sezonu. Zrealizowałem wszystko, co zamierzałem. W Dausze liczę na w miarę dobry start. Co to znaczy? Wynikowo liczę na przekroczenie granicy 21 metrów. Jeżeli chodzi zaś o miejsca, to nie liczę na zbyt wiele. Wiem, w jakiej formie są obecnie moi rywale. W tym momencie są oni naprawdę mocni - przyznaje nasz kulomiot.
W Katarze przyjdzie mu zmierzyć się z Kanadyjczykiem Dylanem Armstrongiem, liderem światowych list w tym sezonie (21,72 m). Nie zabraknie także dwóch Amerykanów. Odwiecznego rywala Majewskiego Christiana Cantwella i Reese'a Hoffy, który w tym sezonie osiągnął już wynik 21,56 m. W Dausze nie wystartuje za to Białorusin Andriej Michniewicz. Mistrz Europy z Barcelony przed kilkoma dniami pchnął 21,63 m. Granicę 21 metrów przekroczył jeszcze w tym sezonie inny z Amerykanów Adam Nelson - 21,39 m.
- Wiem, że to będzie bardzo ciężki sezon, w którym wielu zawodników uzyska bardzo dobre wyniki. Trzeba jednak pamiętać o tym, że dla nas główna impreza, czyli mistrzostwa świata w Daegu, jest za cztery miesiące. To będzie zatem bardzo długi sezon i jeśli ktoś poważnie myśli o medalach, to musi równo rozłożyć siły - tłumaczy Majewski, który chciałby w tym roku jako pierwszy Polak w historii posłać kulę poza granicę 22 metrów.
- Jeżeli wszystko ułoży się tak, jak powinno i nie będzie jakiś wielkich przeszkód, to powinien w tym roku przekroczyć granicę 22 metrów - deklaruje.
- Ta praca, którą wykonałem przed sezonem, to jest już zalążek przygotowań do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Londynie. Tak właśnie planowaliśmy z trenerem. Chcieliśmy wykonać tak dużą pracę, by ta wystarczyła na dwa lata. Oby teraz tylko wszystko zagrało - dodaje.
Drugą z naszych wielkich gwiazd, która startować będzie w Dausze, jest Piotr Małachowski. W ubiegłym roku, jako pierwszy Polak w historii wygrał klasyfikację generalną w rzucie dyskiem Diamentowej Ligi. W tym sezonie o ten sukces będzie jednak ciężko.
- Kurcze jest siła, a dysk nie lata. Błędy w technice są zawsze. Nigdy nie rzuca się idealnie. Nie mogę złapać w kole tej dynamiki, którą miałem. Przez to dysk nie ma odpowiedniej prędkości początkowej. Wprawdzie inni mówią, że rzucam szybko, ale ja kompletnie nie czuję tego. Może jak przyjdą zawody. Pojawi się lekki stresik i adrenalinka i wówczas wszystko zaskoczy - mówi nasz wicemistrz olimpijski i świata oraz mistrz Europy i rekordzista kraju (69,83 m).
Małachowski przyznaje, że nie czuje się wielką gwiazdą. A tak właśnie przedstawiają go organizatorzy mityngu.
- Cieszę się, że mnie doceniają, ale nie czuję się wielką gwiazdą. W ubiegłym roku wygrałem Diamentową Ligą, ale teraz trzeba o tym zapomnieć. To było już dawno - twierdzi.
A jaki wynik usatysfakcjonowałby go w Dausze?
- Gdybym rzucił w tych zawodach pomiędzy 64, a 67 metrów, to byłbym zadowolony - odpowiada.
Rywalami Małachowskiego będą m.in. Estończyk Gerd Kanter i Węgier Zoltan Kovago.
W Katarze wystartuje także Marcin Lewandowski, który na występ w mityngu Diamentowej Ligi zdecydował się w ostatniej chwili i przystąpi do niego niemal z marszu.
- Kilka dni temu zacząłem obóz w St. Moritz i tym właśnie startem się przetrę, "przedmucham płuca". Wejście w cięższe treningi będzie łatwiejsze. I to jest dla mnie najważniejsze, czyli dobry trening zbliżający mnie do igrzysk olimpijskich - przyznaje nasz mistrz Europy na 800 metrów z Barcelony.
Lewandowski miał mieć za rywali dwukrotnego halowego mistrza świata Abubakera Kakiego i dwukrotnego rekordzistę świata, Davida Rudishę, ale obaj wycofali się z powodu kontuzji. Ten ostatni jest liderem światowych list w tym sezonie (1.43,88).
- Ich nieobecność nie ma dla mnie żadnego znaczenia, ja i tak będę robił swoje, dam z siebie wszystko, by móc przesunąć się treningowo. Chciałbym tak się zmęczyć tym biegiem, żeby przez kolejne 20 minut leżeć na bieżni i dochodzić do siebie (śmiech) - zapowiada Lewandowski.
- Nastawienie mam bojowe jak zawsze, ale nie musi to oznaczać że wygram te zawody. Nie robię jeszcze treningów specjalistycznych do mojej konkurencji, nie założyłem nawet jeszcze kolców na nogi, bo mistrzostwa świata w Daegu są bardzo późno, więc specjalistyczny trening również mam przesunięty na późniejszy okres (czerwiec-lipiec). Pierwsze starty takie jak Dauha czy Hengelo będą dla mnie dobrymi treningami, po których pomału będę wchodził w tempa, czyli trening przygotowujący mnie do mojej konkurencji - dodaje.
Lewandowski przyznaje, że jest bardzo zadowolony z przygotowań do tego sezonu.
- Jestem bardzo zadowolony z przygotowań do tego sezonu. Od paru ładnych miesięcy jestem w mocnym treningu ogólnym: siła, wytrzymałość, dynamika, sprawność. Niedługo zacznę przerabiać to na wytrzymałość szybkościową. Przez cały ten okres nie miałem żadnych problemów z kontuzjami. Jedynie przed halowymi mistrzostwami Europy przytrafiła mi się infekcja górnych dróg oddechowych. Ministerstwo Sportu poprzez PZLA, przy wsparciu sponsorów PKN Orlen oraz Powerade zapewniło mi zaplecze treningowe i nie musiałem się niczym stresować. Ponad tydzień temu zrobiłem badania wydolnościowe, które również potwierdziły, że wszystko idzie w dobrą stronę i jest dużo lepiej niż po zgrupowaniu w Kenii - ocenia 23-latek, który wierzy w to, że to będzie dla niego bardzo dobry sezon.
- Myślę, że będzie jeszcze lepiej niż w ubiegłym sezonie. Już sama hala pokazała, jak wszystko poszło w górę. Jeśli mi szczęście dopisze, to naprawdę może być dobry sezon - zapowiada.
W Dausze zaprezentują się ponadto: mistrz Polski w skoku wzwyż Wojciech Theiner, w skoku o tyczce zobaczymy podopiecznego Jacka Torlińskiego - Mateusza Didenkowa, z kolei w biegu na 1500 m na liście startowej widnieje nazwisko Renaty Pliś.
Małachowski i Majewski zaraz po zawodach w Katarze wracają na zgrupowanie do Spały.
- Tam chcę wykonać taki finalny etap treningu przed kolejną częścią sezonu. Potem startuję w Rzymie (26 maja), trzy dni później w Hengelo i wreszcie Eugene (4 czerwca). Potem wchodzę w normalne startowanie. Tych występów na pewno będzie bardzo dużo przez cały czerwiec i lipiec - zapowiada nasz kulomiot.
Z kolei Lewandowski po Dausze ma zaplanowany start w Hengelo i Bydgoszczy (6 czerwca).
- Pierwsze oznaki formy powinny pojawić się w Birmingham w połowie lipca oraz podczas wojskowych zawodów w Rio de Janeiro. Potem przetarcie na mistrzostwach Polski i mam nadzieję udane mistrzostwa świata - dorzuca nasz średniodystansowiec
moderator sprinterek
Krzysztof Piekarz
ryk i Renatę Pliś (kilka dni temu w Dausze była siódma na 1500 m). W konkursie dyskobolek wystartuje czwarta zawodniczka MŚ 2009, Żaneta Glanc, a w trójskoku wystąpi rekordzistka Polski (14.44) Małgorzata Trybańska.
wikt
lukix
