Dzień dobry, nazywam się Dawid, co w sumie jest bez znaczenia. 22 lata, 176cm, 98KG. We wrześniu ubiegłego roku na wadze pokazało się 120(dramat), więc zacząłem zmieniać nawyki i prowadzić aktywny tryb życia. Sytuacja najlepsza nie była, w dodatku 7 lat aktywnego palenia, przez co w lipcu średnio na dobę schodziło półtorej paczki. Kondycję można sobie wyobrazić.
Rygorystycznej diety nie prowadzę, kalorii nie liczę(ale jest to zakres jakichś 1500-2000kcal), jem raczej wszystko zdrowe i trzymam się jakichś prostych zasad, typu nie zaczynania dnia od węglowodanów. Fajki oczywiście odstawione jakiś czas temu, dużo ruchu i z ruchem związane mam pytanie.
Przygodę z bieganiem zacząłem w październiku. Co prawda wyniki nie są porażające, ale sama forma wyrażania swojej aktywności przez bieganie mi się podoba. Biegam co drugi, obecnie jakieś to 6km z prędkością jakichś 8km/h, ostatni kilometr w granicach 12km/h. Bieganie na bieżni.
W dni wolne jakieś mini interwały, 15min 7km/h, później co minutę(przez 10minut, 5 serii)16km/h, po czym minuta 7km/h - szału nie ma, przyzwyczajam organizm.
W każdym razie jakieś efekty powoli sa i przechodząc do sedna chciałbym spytać, czy taka forma "treningu" na razie starczy, żeby powoli te wagę zbijać sobie. Chciałbym dojść do jakichś 85kg i zacząć ćwiczyć bardziej siłowo, teraz coś tam hantlami pomacham w dni interwałów, ale treningiem solidnym tego nazwać nie można.
W sumie przy okazji spytam, czy jeśli zacznę ćwiczyć siłowo, to przy aktywnym bieganiu co drugi dzień można się bardziej skupić na górnych częściach ciała? Bieganie jest wystarczającym treningiem dla nóg?
Nie wiem czy wyraziłem się dosyć zrozumiałe, bo z doskosku, jednym okiem na telefon patrze, niemniej jednak dzięki i pozdrawiam :D