Coś o sobie?
Wiek: 16 (rocznik 1994)
Wzrost: 170
Waga: nie wiem, nie ważę się. Często mam skoki tak po kilo to w jedną, to drugą (felerna waga), ale coś koło 67-68. Do obliczeń kalorii przyjąłem 70.
Pomiarów nie robię, nie umiem się mierzyć. Postępy będę oceniał w lustrze ;)
A czego oczekuję? Hm. Tu się chyba rozwinę...
W wieku 8-8 lat spodobało mi się robienie ciast. Jako, że zaradne dziecko byłem, to samemu, bez opieki, piekłem sobie ciasteczka, placki, serniczki... I podejście: "mam gdzieś, jak wyglądam, blablabla". No. I po jakimś czasie było niecałe 160cm wzrostu, ponad 80 kg wagi, solidny brzuch, etc. Nie byłem w stanie przebiec 200m i tak dalej...
Potem coś się wydarzyło, kogoś poznałem i postanowiłem wziąć się za siebie. 14/15 lat miałem. No to zacząłem biegać, mniej jadłem, jakieś brzuszki i pompki były, parę kilo spadło, ale dałem sobie siana i machnąłem ręką. Nic nowego.
Potem znów zabrałem się poważniej za bieganie (tato przygotowywał się do maratonu, też spróbowałem, poza tym, aktywność fizyczna pozwalała radzić sobie z wieloma problemami, odstresować się, itd.). Waga trochę poleciała, ale, cóż, szpanu nie było. No i potem rok 2009, sierpień, skołowałem sobie trochę sprzętu (najpierw to była prosta ławka, króki gryf, dwie hantle, trochę obciążenia + obciążenia do atlasu [ta, takie prostokątne]).
Cel wiadomy był - wyglądać jak panowie z okładek, tacy wielcy, napakowani, błyszczący, etc.
No, jakoś trening szedł. Oczywiście, ćwiczyłem źle i za często, no ale cóż.
Potem dopadłem sfd.pl i się trochę naczytałem. Uzbierałem więcej sprzętu do domowej siłowni, pouczyłem się o diecie, skleciłem jakieś FBW.
No i było w miarę fajnie, ale dieta była kulawa. Moja waga skoczyła z... 64kg do 72-73 tak w kilka miesięcy no i w końcu zauważyłem: "o ku***, coś nie tak". No to spróbowałem od razu jakiejś ciekawej dietki (ta, za CKD się wziąłem), zrzuciłem trochę tej wagi i zabrałem się za robienie siły (bo masa mi źle poszła).
Z siłą trochę poszło do przodu (waga była 66-67 kg, siady szły na 5x100, ciągi na 5x115), ale postęp był za szybki/nieudolny i po braku dwóch treningów wszystko opadło jak diabli no i cóż... Poza tym,, treningi były sporą presją psychologiczną (a czy dam radę? A jak nie? O kurde-kurde, jejku-jej).
Machnąłem ręką. Robienie czystej siły bez wzrostu masy jest nie dla mnie.
Wakacje wypoczywałem, trochę poćwiczyłem, nic szczególnego raczej. Teraz trza powrócić.
Celem jest masa. Taka beztłuszczowa najlepiej. I wzrost siły. I frajda z treningów.
Nie jestem typem, który może dowalić węgli i się nie zalać. Zalewam się bardzo łatwo. Aeroby mnie nudzą. Redukcji mam dość.
Tak więc, planem na najbliższe kilka-kilkanaście lat jest... No cóż, masa. Na low-carbie, spokojnie, powoli, do przodu. Lubię krótkie, nieskomplikowane treningi, a więc FBW. Jutro pierwszy trening, wrzucę wypiskę i dietę.
Jak dojdę do jakichś 100kg, to pomyślę nad redukcją, ale na razie mi się nie chcę. Nie jestem typem od bycia "chudym", więc nie będę z tym walczył ;) Mam czas. Czy za 5, czy za 10 lat, nieważne, luzik.
W nietrenignowe dieta bez węgli (prócz warzyw), w treningowe tylko okołotreningowo + warzywa.
Od 30 dorzucę pierwszą kreatynę (mono Vitalmaxa), potreningowo piję białko (VitaFit, a co!). Do tego standard, witaminki rano, cynk i magnez na noc.
Postaram się o jakieś zdjęcia (choć może być ciężko...).
Mam nadzieję, że ktoś czasem rzuci okiem. A więc, do jutra. Dobranoc.
Zmieniony przez - Testudos w dniu 2010-08-22 22:52:39
Every f***ing thing is possible.