Uważam, że każdy powinien poświęcić chwilę i go przeczytać ponieważ na prawdę daje do myślenia... Mi dał.
Treść niezmieniona.
Przyzwolenie na bylejakość
Każdy z nas widział ten filmik, na którym znajomy, tudzież koleżanka chwali się nowym osiągnięciem. Technika co prawda woła o pomstę do nieba, jednak nie przeszkadza to w lajkach i gratulacjach – bo przecież PR to zwycięstwo nad sobą a zwycięzców nikt nie rozlicza.
Powszechna ślepota
Niby wszyscy wiemy, że dźwiganie bez poprawnej techniki jest groźne, ale nikt tego głośno przy okazji koślawego PRu nie powie. Zdarzyło mi się kiedyś zwrócić przy takim, dość słabym filmiku uwagę, że owszem, cieszę się szczęściem autora, ale lepiej żeby popracował nad techniką, bo to prosta droga do kontuzji i w efekcie oberwało mi sie od hejterów. Tymczasem hejtowanie było ostatnim, co miałem wówczas na myśli, ponieważ a) filmik był autorstwa kolegi, którego lubię, więc interes w hejtowaniu miałem żaden; b) sam się kiedyś załatwiłem w identyczny sposób i zwyczajnie chciałem go przed tym przestrzec. Jednak jak to zwykle w internecie bywa – ludzie wiedzą lepiej, co autor chciał powiedzieć i ochoczo przyklejają łatki hejterów.
Pamiętajmy, że takie filmiki idą w świat, że ludzie to oglądają i widzą, że za biedne technicznie rzeczy zbiera się pochwały.
I naśladują to. Moim zdaniem za biedne technicznie PRy należy ganić a nie chwalić. Jeśli koleżka robi martwy ciąg na srającego psa, albo tańczy pod zarzuconą sztangą – to trzeba mu o tym powiedzieć. Opieprzyć za igranie z wózkiem inwalidzkim – niech ma świadomość tego, jak blisko był zrobienia sobie krzywdy na resztę życia. Jasne – to jego zdrowie i jego wózek – ale pamiętajmy, że takie filmiki ogląda nie on jeden, że to idzie w świat, że ludzie to oglądają i widzą, że za ch**owe rzeczy zbiera się pochwały.
I naśladują to.
Piątka na zachętę
Za swojego pierwszego Muscle Upa, który był tak koślawy, że aż wstyd, dostałem od trenera gratulacje. Wiadomo – zajarka, pierwszy sukces – ale teraz, z perspektywy czasu i kontuzji uważam, że zamiast dobrego słowa powinienem wówczas usłyszeć ” Wiesz co, nie rób tego. Widać że nie masz siły, nie ogarniasz ruchów, że gramolisz się na chama. To nie ma sensu, bo w ten sposób tylko krzywdę sobie zrobisz. Idź, trzaskaj stricty i wróć do mnie za miesiąc”.
Gratulacje za koślawy PR są jak pochwała za tróję na szynach – kompletnie niezasłużone i utwierdzają w przekonaniu, że choć jest byle jak, to jest OK – bo przecież wszyscy chwalą a skoro chwalą to musi być dobrze. Są demoralizujące, bo pokazują, że nie liczy się jak coś zrobimy, tylko to, że zrobimy w ogóle.
Że nie liczy się technika a odhaczenie kolejnego poziomu.
Fala Hejtu wersja 16.3
Przy okazji krytycznych opinii na temat wykonywanych w 16.3 Bar MU oberwało mi się od hejterów, ludzi którzy szukają dziury w całym i generalnie narzekają. Co mi szkodzi, że gdzieś tam ktoś wgramoli się na drążek tym samym dostając kopa motywacji do dalszej pracy?
Otóż szkodzi – i to nie mi, bo ja mam to centralnie w dupie, że ktoś tam na drugim końcu świata sadzi kasztany na drążku. Szkodzi CrossFitowi jako całości. Puszczając w świat sygnał pt „nie ważne jak ch**owo robisz, ważne że zrobisz” walimy w fundament CrossFitu i zaprzeczamy sami sobie. Z jednej strony powtarzamy, jak ważna jest technika oraz, że to nie CrossFit jest kontuzjogenny, tylko ego i „bad coaching” – a chwilę później bijemy brawo dla kogoś, kto napędzany tym ego pogwałcił wszystkie zasady poprawnego obchodzenia się z drążkiem. Przecież to jest totalna hipokryzja!
Ktoś powie, że to tylko jeden raz, na zachętę, że dzięki tej zachęcie ów człowiek weźmie się za technikę i zacznie robić poprawne bar MU. Otóż nie. Chwalenie za PR z ch**ową techniką, jest jak chwalenie otyłego maratończyka za to, że doczłapał do mety w limicie siedmiu godzin. To chwalenie za coś złego i nieodpowiedzialnego. Wbijmy to sobie w końcu do głów i przestańmy nagradzać za dobre chęci i hart ducha, bo ani jedno ani drugie nie uchroni przed kontuzją a czasem wręcz jej sprzyja.
Chwalenie za PR z ch**ową techniką, jest jak chwalenie otyłego maratończyka za to, że doczłapał do mety w limicie siedmiu godzin – to chwalenie za coś złego, nieodpowiedzialnego i zwyczajnie głupiego.
Robiąc Muscle Upy bez techniki, ale z dużą dozą ambicji rozwaliłem sobie bark – no bo jak to, raz weszło a teraz nie chce? Raz weszło przypadkiem. PRZYPADKIEM – i ktoś mi to powinien był powiedzieć, bo sam byłem zbyt zajarany sukcesem by trzeźwo mysleć. Trener, znajomi, ludzie oglądający filmik – ktokolwiek. Tymczasem lajki i gratulacje dawały kopa do kolejnych desperackich prób, co w połączeniu z zajobem radości z „opanowania” nowego skilla spowodowało, że jechałem aż się zajechałem. Koniec końców Muscle Upa nauczyłem się dopiero po dwóch kontuzjach i miesiącach żmudnego ciśnięcia strictów.
Płynąca z pierwszego, nieporadnego PRu motywacja do pracy nad techniką jest żadna – bo pierwszy PR jest bezmyślny i bezrefleksyjny. Jest jak eksplozja radości, która odbiera zdolność racjonalnego oceniania swoich możliwości. Bo w końcu się udało – więc już umiem.
Lajkuj albo sp*****laj
Rzecz jasna, trzeba umieć rozróżnić totalnego kasztana od drobnych niedociągnięć. Jest to rzecz oczywista, ale wielu czytelników zdaje się o tym zapominać – więc na wszelki wypadek zaznaczam. Bez względu jednak na to, czy ktoś posadzi totalnego kasztana, czy tylko trochę mu sie ręka omsknie, warto dać konstruktywną uwagę w stylu „fajnie, cieszę się, ale – i tu podać co poszło nie tak”. Nie chodzi tu o dosrywanie, czy psucie radości, ale konstruktywne informacje z boku, których zajarany sukcesem człowiek nie widzi.
Niestety, w naszej neurotycznej kulturze pokutuje znana z Karguli i Pawlaków postawa „kochaj albo rzuć”, którą na potrzeby CF Community można przetłumaczyć jako „lajkuj albo sp*****laj”.
Nie umiemy konstruktywnie krytykować i przyjmować krytyki a każde „ale” traktujemy jako atak frontalny i sygnał do bitki. W takiej kulturze nie ma miejsca na rzeczową dyskusję, jest za to dużo miejsca na kiszenie się w poczuciu własnej zaj**istości.
Problemem CrossFitowej społeczności jest podwójny standard, wedle którego wszyscy chcemy być wzorowymi uczniami, ale jaramy się tróją na szynach.
Lajkowanie koślawej techniki i przybijanie „BroRepów” jest nie tylko domeną „zwykłych” krosfiterów, którzy (tu zakładam opcję naiwną) z racji braku doświadczenia mogą nie zauważyć braków i pochwalić coś mizernego, ale też trenerów, którzy z racji pełnionej funkcji powinni pilnować jakości rodzimego krosfitu. Pamiętam jak oglądając filmiki eliminacyjne na jedne z zawodów trafiłem na takiego Snatcha, którego ciężko nawet Snatchem nazwać – kompletny obraz nędzy i rozpaczy. Nie Snatch mnie jednak zbulwersował, bo sam pewnie nie lepsze kasztany sadziłem, ale dobiegający zza kadru głos trenera, który krzyczał „Zaj**iście!”. To była prawdziwa nędza – że instruktor z CF LVL1, zamiast powiedzieć „zwolnij, popraw to, uważaj bo sobie krzywdę zrobisz” dał swojej podopiecznej sygnał że jest zaj**iście, że robi tak jak powinna – choć była na prostej drodze do zrobienia sobie grubej krzywdy.
Pobożne życzenia
Uważam, że dla własnego dobra powinniśmy być wobec siebie szczerzy i przestać pochwalać jeden drugiego za koślawe PRy – bo tylko dzięki temu dostaniemy feedback, który przełoży się na długotrwały sukces oraz zaoszczędzimy sobie kłopotów ze zdrowiem. Tylko w ten sposób staniemy się lepsi. Przestańmy więc kultywować kulturę hipokryzji, w której z jednej strony mówimy o technice a później pochwalamy bidę z nędzą. Przestańmy oszukiwać ludzi, że robią coś dobrze w sytuacji, gdy robią coś źle – jasno mówmy „jeśli będziesz robił w ten sposób – zrobisz sobie poważną krzywdę”.
Miejmy odwagę cywilną powiedzieć, co naprawdę myślimy i róbmy to w sposób cywilizowany. Na początku nazwą nas hejterami, ale jeśli sami siebie nie będziemy uczciwie oceniać, wkrótce zlejemy ze znanym z fitness klubów produktem krosfitopodobnym. Przestaniemy być wiarygodni i, wzorem Stanów Zjednoczonych, staniemy się niewolnikami politycznej poprawności.
Punktować należy rzeczy ewidentne – takie, po których widać rażące braki w podstawach, ciężar ponad siły albo zwyczajną głupotę.
Dla osób myślących jest to oczywiste – ale na wszelki wypadek to napiszę. Nie chodzi mi o chamskie krytykowanie ludzi, którym brakuje ciut-ciut, którzy prawie mają wymarzony PR i robią go na szkolne 4 z minusem. Punktować należy rzeczy ewidentne – takie, po których widać rażące braki w podstawach, ciężar ponad siły albo zwyczajną głupotę.
Amunicja dla hejterów
Gdy Internet roi się od zalajkowanych przykładów marnej techniki, gdy na profilu CF HQ można obejrzeć promowane filmiki z nieporadnym gramoleniem na drążek – jak wtedy bronić CrossFit przed hejterami? Jak zbijać argument, że w CF można ćwiczyć na odp******, byle się człowiek porządnie spocił? Nie ma jak! Lajkując filmiki z mizerną techniką sami dajemy amunicję krosfitowym hejterom. Sami potwierdzamy ich opinię, że nie ważne jak, ważne żeby było.
Pamiętajmy zatem, że:
Lajkując ch**owe PRy rzucamy sobie sztangą we własną stopę – a z połamaną nogą ciężko robić krosfit.
Biegać szybciej, Skakać wyżej,
Time to beat: Półmaraton: 41m27s; Maraton: 1h33m49s; Annie: 7m31s